Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci poraził prąd. Dramat mieszkańców bloku nr 13 przy ul. Metzgera w Jaśle trwa

Jakub Hap
Córki Anity i Bartosza - 11-letnia Julia, 6-letnia Oliwia i 4-letnia Maja - do teraz boją się wanny. Prądu na własnej skórze nie poczuł tylko Kuba.
Córki Anity i Bartosza - 11-letnia Julia, 6-letnia Oliwia i 4-letnia Maja - do teraz boją się wanny. Prądu na własnej skórze nie poczuł tylko Kuba. Jakub Hap
Niewiele brakowało, a cztery osoby straciłyby życie porażone prądem. Nadaal żyją w strachu, bo problem z uszkodzoną instalacją wciąż nie został rozwiązany. O tym, jak "kopie", przekonali się wszyscy mieszkańcy bloku przy ul. Metzgera 13 w Jaśle.

Mrożące krew w żyłach sceny, które mogły zakończyć się prawdziwym dramatem, rozegrały się w październiku, ub. roku, w mieszkaniu zajmowanym przez państwo Konopińskich.

Mamo, płytki kopią

- Córki miały już wychodzić z kąpieli, kiedy jedna mówi: mamo, płytki kopią. Przyłożyłam rękę i poczułam w ścianie dziwne buzowanie. Chcąc pomóc córkom wyjść z wody, odruchowo złapałam się rurki centralnego ogrzewania, która jest tuż nad wanną. I wtedy prąd przeszedł przeze mnie z taką mocą, że najstarszą córkę aż wyrzuciło z wanny. Stała się uziemieniem, napięcie przeszło na nią przez wodę. Pozostałe dwie dziewczynki też ucierpiały - opowiada pani Anita.

Kiedy jej mąż przekroczył próg łazienki, reagując na krzyki, nie od razu pojął, co się dzieje. Dotarło to do niego po dotknięciu jednej z córek i szybko wyłączył korki w przedpokoju. Niedługo później wszystkie cztery poszkodowane domowniczki otrzymały pomoc załogi pogotowia. Trafiły do szpitala. Najbardziej ucierpiała 11-letnia Julia, która miała oparzenia II stopnia.

Dzieci miały szczęście

- Z karty informacyjnej i słów lekarzy wynikało, że sporo tego prądu przez nas przeszło. Choć ta sytuacja w łazience trwała może minutę. Nie mogłam nic zrobić, prąd automatycznie odcina mięśnie, nie dało się puścić tej rurki. W takich przypadkach, jak ktoś z zewnątrz nie pomoże we właściwy sposób, żeby na niego prąd nie przeszedł, to samemu nie da się uwolnić. Lekarz stwierdził, że jakbym złapała się rurki nie prawą a lewą ręką, "strzał" od razu poszedłby w serce. A tak wszystko rozeszło się po mięśniach. Dziewczynki, mimo wszystko, również miały szczęście. Otrzymały kroplówkę i na drugi dzień mogły wrócić do domu - relacjonuje Anita Konopińska.

W międzyczasie do mieszkanie przyszedł wezwany przez pana Bartosza elektryk oraz funkcjonariusze policji, którzy wszczęli postępowanie prowadzone w kierunku narażenia mieszkańców na utratę zdrowia lub życia. Jest w toku.

- Nasz blok, jak się okazało, nie miał "przypisanego" elektryka, który byłby zobligowany do działania w takich przypadkach jak ten, którego staliśmy się ofiarami. Ostatecznie jednak mieszkanie zostało sprawdzone, pan coś tam powymieniał, zamontował różnicówkę, która niby wcześniej była, ale nie zadziałała. Sprawdzono, czy przyczyną tego, co się stało, mogło być jakieś nasze urządzenie. Okazało się, że nie. W mieszkaniu niczego nie wykryto, choć wyszło, że instalacja nie była wykonana jak należy, w skrzynce był bałagan. Elektryk stwierdził, że nie ma pojęcia, co mogło się stać, a przyczyn trzeba szukać w innych mieszkaniach - mówi Bartosz Konopiński.

Prąd szaleje po innych mieszkaniach

Owe poszukiwania ruszyły, ale dopiero po miesiącu, gdy o grożącym niebezpieczeństwie przekonali się wszyscy mieszkańcy bloku nr 13.

- O ile za pierwszym razem to całe napięcie skumulowało się w lokum Konopińskich, o tyle za drugim prąd zaczął "szaleć" we wszystkich mieszkaniach jednocześnie. U jednych "kopał" kran w kuchni, u innych bateria w łazience lub wywalało korki. Do czegoś takiego nigdy wcześniej nie doszło. Bezpodstawnie uznano, że przyczyna problemu jest akurat w tym mieszkaniu, gdzie ja mieszkam. Gdy powiedziałem elektrykowi, który został do nas wysłany, że mamy nową instalację, zmienił stanowisko. Powiedział, że brakuje czegoś na klatce. Koniec końców musieli znaleźć winnych i wskazali nas - żali się Paweł Rezmer.

Nasi rozmówcy podkreślają, że choć boją się mieszkać w swoich mieszkaniach, nie mogą liczyć ani na zarządcę wspólnoty, ani na szefostwo spółdzielni TBS.

- Tym , że u nas cztery osoby mogłyby zginąć, nikt się nie zainteresował. Na zagrożenie zwrócono uwagę dopiero wówczas, gdy problem z prądem pojawił się u wszystkich sąsiadów, ale dalej nikt z tym nic nie robi. Nigdy nie wiadomo, kiedy prąd znów o sobie przypomni, dziwi nas też to, że przechodzi przez rury ogrzewania centralnego i - co najdziwniejsze - potrafi "kopać" nawet po wyłączeniu korków. Żyjemy jak na minie. Córki nie chcą się kąpać, choć, według psychologa, szok powinien minąć po miesiącu. Zajmujemy lokum komunalne, liczymy, że w końcu będziemy mogli się w nim czuć bezpiecznie. I nasi sąsiedzi również. To tak wiele? - kończy pani Anita.

Prąd sprawdzają raz na 5 lat

Prezes TBS przyznaje, że temat zna, ale niewiele może zrobić.
- Prąd bada się raz na 5 lat, za to jest odpowiedzialny właściciel lub zarządca budynku. Ale my, jako administrator, zarządzamy tylko częścią wspólną, klatkami, strychami czy piwnicami. Po ostatnich wydarzeniach w tym bloku elektryk zrobił badania, tam, gdzie go wpuszczono, i w jednym mieszkaniu były przekroczone normy. Właściciele dostali nakaz przywrócenia odpowiednich norm oraz przedstawienia protokołu od elektryka, potwierdzającego, że wszystko jest w porządku. Nie wiemy, jak to możliwe, że prąd mógł stworzyć zagrożenie w innych mieszkaniach, są przecież nowoczesne zabezpieczenia, które powinny działać - tłumaczy Leszek Kmiecik.

I broni się, że prawo własności uniemożliwia skuteczną interwencję spółdzielni nawet w sytuacji, gdy jedno mieszkanie jest zagrożeniem dla całego bloku.

- Policja też twierdzi, że nie może wejść bez nakazu sądowego. A żeby go otrzymać, czasem czeka się latami. Od pięciu lat sąd nie może zmusić człowieka z innego bloku do wpuszczenia nas, byśmy wykonali remont części wspólnej - kończy prezes TBS.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto