Organizowane od kilku lat ekspedycje w celu odnalezienia wraku „Orła" finansowane są ze środków prywatnych i od sponsorów. W skład ekipy poszukiwawczej wchodzą przede wszystkim ludzie związani zawodowo z morzem, którzy za punkt honoru postawili sobie odkrycie losu polskiego okrętu. Jednym z nich jest Benedykt Hac. Urodził się on w Jeleniej Górze, ale przez wiele lat mieszkał w Polkowicach. Jest absolwentem głogowskiego „Mechanika" czyli dzisiejszego Zespołu Szkół Politechnicznych. To również wieloletni dowódca okrętu ORP Heweliusz.
Wraz z innymi członkami ekspedycji wyruszył on już na morze.
– Jesteśmy już w Danii, w optymistycznym nastroju. Niestety, bardzo słabo z pogodą, ale może się doczekamy – mówi Benedykt Hac.
W tym roku uczestnicy wyprawy planują przeszukać blisko 600 kilometrów kwadratowych na Morzu Północnym. Chcą sprawdzić jedną z hipotez zaginięcia „Orła", która mówi, że okręt mógł zostać zatopiony omyłkowo przez brytyjski samolot.
Ekipa składająca się z płetwonurków, historyków, hydrografów, a także filmowców organizuje podobne wyprawy od 2014 roku. Benedykt Hac podczas jednej ze swoich wizyt w Głogowie tłumaczył nam, jak wyglądają poszukiwania.
– Dokładne miejsce potencjalnego zatopienia „Orła" jest nieznane. My przyjmujemy najbardziej prawdopodobną hipotezę jego zaginięcia przez pomyłkowe zbombardowanie ze strony brytyjskiego lotnictwa. Przyjmujemy to na podstawie jednego z raportów pilota, który wspomniał o zrzuceniu bomb na niezidentyfikowany statek, którego relacja pasuje właśnie do naszego okrętu. Opis miejsca, w którym do tego doszło jest niestety nieprecyzyjny. Pilot nie dysponował dokładnymi przyrządami pomiarowymi, a na morzu ciężko o punkty orientacyjne. Przeczesujemy ten rejon za pomocą specjalnych urządzeń różnego rodzaju, głównie sonarowych. Dlatego też więc obrazy z dna morza słyszymy, nie widzimy. Urządzenia te są na tyle dokładne, że jesteśmy w stanie dzięki nim stworzyć trójwymiarowy obraz dna. Gdy znajdziemy coś wartego uwagi, wtedy wysyłany jest robot lub nurkowie – wyjaśniał.
W czasie swoich poszukiwań Polacy znaleźli już inne zaginione okręty, w tym wrak brytyjskiego okrętu podwodnego HMS „Narwhal”. W przypadku odkrycia wraku „Orła" nie zostanie on jednak wydobyty.
– Tego się nie praktykuje. Takie znalezisko trzeba zgłosić i najczęściej miejsca te uzyskują status tak zwanych „mokrych grobów”. Można go oznaczyć, sfotografować z zewnątrz. Ale nie wchodzi się do środka, nie wydobywa się nic. Trzeba oddać szacunek miejscu spoczynku zmarłych – wyjaśnia Benedykt Hac.
ORP ORZEŁ
Słynny polski okręt podwodny. Jego załoga została internowana w pierwszych dniach wojny w Tallinie. Po brawurowej ucieczce, ścigany przez floty niemiecką i radziecką, okręt przedostał się bez map do Wielkiej Brytanii. Stamtąd kontynuował walkę. 8 kwietnia 1940 roku podczas patrolu na Morzu Północnym, zatopił transportowiec „Rio de Janeiro”, przewożący wojska niemieckie, ujawniając przy tym inwazję III Rzeszy na Norwegię. Z niewyjaśnionych przyczyn Orzeł zaginął wraz z całą załogą podczas patrolu na Morzu Północnym na przełomie maja i czerwca 1940 roku.
Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?