Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartosz Ogrodowicz: W drodze do chwały

jan
Bartosz Ogrodowicz: W drodze do chwały
Bartosz Ogrodowicz: W drodze do chwały archiwum prywatne
Zaczynał swoją przygodę w Pierwszej Stolicy, teraz wydaje już drugą solową płytę i koncertuje po całej Europie. Posłuchaj singla promującego i dowiedz się więcej

Bartosz Ogrodowicz: W drodze do chwały

Studiował w Gnieźnie, to tutaj próbował także swoich sił w zespole Resist, dziś znany jest przede wszystkim za granicą, a jego pierwsza płyta znana i sprzedawana w USA, Meksyku, Brazylii i praktycznie w każdym kraju Europy. - Dziś pracuję w korporacji, a muzyka czeka na tę chwilę, że stanie się moim głównym źródłem utrzymania. Czy tak się stanie? Bardzo ciężko na to pracuję, bo to nie jest pasja na zasadzie: w weekend sobie pogram, ale w ciągu tygodnia będę się lenić. Po pracy przychodzę do mieszkania i zasiadam do kolejnej pracy – do muzyki, ale nie jest to czysto odbierane jako praca, ale jako wielka odskocznia od tego co się dzieje wokół. Spędzam tam czasami pół nocy, co owocuje totalnym niewyspaniem przy wstawaniu rano, ale zawsze się cieszę, gdy pójdę krok na przód - informuje Bartosz Ogrodowicz.

Pasję przekazał mu ojciec, który jest muzykiem. Już jako mały chłopiec próbował swoich sił na różnych instrumentach. Wybór tego najważniejszego także nie okazał się trudny. - Co usłyszałem jakąś melodię to podbiegałem do klawiszy i próbowałem ją odtworzyć. Zostałem też szybko wysłany do Państwowego Ogniska Muzycznego, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki - tłumaczy Bartosz, i dodaje - Zafascynowała mnie muzyka klasyczna, z którą się namiętnie zaznajomiłem, równolegle poznawałem również pierwsze zespoły metalowe. Wkrótce zaczęła się fascynacja zespołem Stratovarius i rzecz jasna Jensem Johanssonem, który wyrabiał (i wyrabia) istne czary na klawiszach. Chciałem być taki jak on, postanowiłem ćwiczyć w tym kierunku. Utwory zacząłem tworzyć już w wieku 13-stu lat, przechodziły różne metamorfozy gatunkowe, z powodu rozwoju techniki. Symfoniczny power metal wziął się stąd, że doskonale czuję się w muzyce filmowej, w power metalu, w muzyce progresywnej, bo te gatunki doskonale nadają się do odzwierciedlenia tego, co we mnie siedzi głęboko. Rzecz jasna, nie zamykam się w klatce, ale to coś więcej niż power metal, to siła, którą można wykorzystać nie tylko w muzyce jako moment emocji, ale i w życiu.

Najważniejszy jest dla mnie ciągły rozwój, jeśli ktoś to doceni będę zaszczycony. Nigdy jednak nie zdarzy się tak, że przestanę tworzyć, nawet jeśli ktoś by powiedział, że naprawdę nic z tego nie będzie. To silniejsze ode mnie.

Choć muzyka naszego rozmówcy brzmi jak utwory tworzone przez potężne studia dla najlepszych pełnometrażowych filmów do życia powołana została w domowym zaciszu przez jednego człowieka. Muzyka tworzona jest od podstaw, nie ma czegoś takiego jak „używam podkładów” i dokładam melodie. Pracuję na bazie brzmień szeroko dostępnych – trzeba wiedzieć po prostu gdzie szukać i jak to wykorzystać. To lata ćwiczeń, testowania, zaznajamiania się z różnego rodzaju programami, które pozwalają na wyciśnięcie artykulacji z danych instrumentów. Praca nad każdym utworem to wyzwanie, które chętnie podejmuję. Samo nagrywanie przebiega podobnie jak w każdym innym studiu, śladami, tylko nie za pomocą żywych instrumentów, a za pomocą ich wirtualnych zamienników (VST) przy użyciu klawiszy - tłumaczy Bartosz.

Pierwszy album Bartosza został wydany w 2010 roku pod nazwą "Forsaken" i był to krążek głównie progresywny. Podczas pracy nad płytą zaczęła się także największa trwająca do dziś przygoda muzyczna Bartosza Ogrodowicza. - Chłopaki z zespołu Pathfinder potrzebowali klawiszowca na kilka koncertów za granicą. Myślałem o tym, a potem, gdy zobaczyłem o jakie koncerty chodzi (Prog Power & Metal Festival – Belgia, Dokk'em Open Air - Holandia) i z kim przyjdzie nam zagrać (Sonata Arctica, Rhapsody of Fire, Arch Enemy, Epica) nie wahałem się ani minuty. I tak miałem 2 tygodnie by przygotować się na bardzo duże festiwale, największe, na jakich miałem zagrać w życiu. Był bardzo duży stres, ale wszystko poszło bardzo dobrze, znaleźliśmy w zespole wspólny mianownik i tak jestem klawiszowcem Pathfinder do dziś - opowiada.

Singiel zapowiadający nową płytę:

Mimo wielu zagranicznych koncertów naszemu rozmówcy trudno jest utrzymać się tylko z muzyki. Spowodowane jest to przede wszystkim tym, że Power Metal nie jest popularnym rodzajem muzyki w naszym kraju. - Warto wspomnieć, że nie mamy także doświadczenia w organizacji wielkich festiwali. Był okres, kiedy wiele zespołów omijało Polskę szerokim łukiem, bo po prostu nie było w niej sprzedaży płyt. Spójrzmy na Czechy, malutki kraj, a na każdym kroku udowadniają, że potrafią z niczego zorganizować naprawdę świetną imprezę (patrz: Made of Metal). Stąd my, jako zespół, nie mamy czego szukać w Polsce, bo zaraz jesteśmy zgniatani przez realia. To samo tyczy się projektu solowego, rzecz jasna są ludzie w Polsce, którzy mimo wszystko wierzą w sukces innych ludzi i potrafią stanąć na głowie, by cokolwiek zrobić, ale nie oszukujmy się, to odsetek. I ich dobroć niestety nie zmieni mentalności wielu Polaków. Jak to się mówi: są gusta i guściki - tłumaczy Bartosz. Już dziś posłuchać można najnowszego singla naszego rozmówcy pt. "In the Journey to Glory" dostępnego w serwisach youtube i soundcloud. Tak jak w przypadku pierwszej płyty autor sam zajmuje się wydaniem, dystrybucją i promocją albumu.

Aktualności i więcej informacji znaleźć możecie na stronie www.bartoszogrodowicz.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto