Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Autostop, czyli "podróże za jeden uśmiech"

Magda Prętka
Autostop jest dla  Andrzeja Woźniaka nie tylko formą przemieszczania się, ale i przepisem na życie, swojego rodzaju filozofią
Autostop jest dla Andrzeja Woźniaka nie tylko formą przemieszczania się, ale i przepisem na życie, swojego rodzaju filozofią Archiwum
Andrzej Woźniak z Bytynia od 45 lat podróżuje po Polsce i Europie autostopem. W tym roku planuje wyjechać na trasę Hiszpania – Portugalia – Afryka i gorąco wierzy, że mu się to uda

Autostop, który jeszcze w latach 90– tych ubiegłego stulecia i dużo wcześniej stanowił niezwykle ciekawą formę turystyki i podróżowania, dziś bardzo wiele stracił na swym znaczeniu. Wynika to zapewne z ogólnego strachu społeczeństwa przed nieznajomymi kierowcami i możliwością wystąpienia niebezpiecznych sytuacji, ale pewnie też i z chęci większego komfortu podczas podróży, jaki często dają inne środki komunikacji. Mimo to w lokalnym społeczeństwie nie brakuje osób z sentymentem wspominających dawne przygody związane z przemieszczaniem się przygodnie zatrzymanymi pojazdami, a przy tym i osób, które wciąż ową formę turystyki uprawiają. Do grona tego należy również Andrzej Woźniak z Bytynia.

Przygodę z autostopem rozpoczął w wieku 15 lat. Wówczas podróżował jednak na bardzo krótkich trasach – oczywiście ze względu na swoją niepełnoletność i związane z tym obawy rodziców.

– Od zawsze interesowało mnie krajoznawstwo. Kiedy byłem bardzo młody nie wyjeżdżałem jednak daleko, ale pewnego razu wybrałem się przykładowo do Kórnika, bo wyczytałem, że jest tam piękny zamek. Musiałem go zobaczyć, a że dotrzeć nie było jak – wybrałem się autostopem – przekonuje Andrzej Woźniak.

Podczas tych pierwszych podróży, które – jak okazało się później – stanowiły jedynie przedsmak tego, co dopiero miało nastąpić w kwestii przygodnej turystyki, załapał on przysłowiowego bakcyla, z którego rozwinęła się prawdziwa pasja do autostopu.

– Dla mnie to przepis na życie, swojego rodzaju filozofia, a nie tylko forma przemieszczania się. Uprawiam autostop zresztą już od 45 lat. Podróżuję po całej Polsce, zaś latem – po Europie – tłumaczy Woźniak.

W wieku 18 lat jego autostopowe wyjazdy przybrały na sile. Niedługo po uzyskaniu dowodu osobistego otrzymał on pierwszą w swoim życiu książeczkę autostopowicza. Był to swojego rodzaju dokument funkcjonujący na terenie Polski od roku 1957 w formie małych zeszytów, wewnątrz których znajdowały się specjalne kupony z zaznaczoną liczbą kilometrów. Autostopowicze zostawiali je kierowcom, a ci dalej gromadzili kupony, by na koniec lata móc wraz z danymi wysłać je do biur podróży, gdzie odbywało się losowanie nagród. Rzecz jasna zwycięzcami okazywali się kierowcy, którzy zgromadzili kupony na największą ilość kilometrów.

W książeczce autostopowicza z roku 1966, którą Woźniak wciąż posiada, znalazła się adnotacja dotycząca jego pierwszej podróży zagranicznej – do Czechosłowacji w tzw. rejon konwencji turystycznej w Tatrach.

– Dzięki konwencji możliwe było podróżowanie za granicę bez większych problemów. Na podstawie dowodu osobistego w urzędzie otrzymywało się specjalną wkładkę z miejscem do podbijania pieczęci, na podstawie której można było przekraczać granice – tłumaczy autostopowicz – Do Czechosłowacji wybrałem się gdy byłem na pierwszym roku studiów razem z kolegą z roku. Na trasie niestety go zgubiłem, jednak udało nam się znaleźć na dworcu w Krakowie. To była świetna przygoda – dodaje.

W dawnych latach – jak przekonuje Woźniak – podróżowanie autostopem odbywało się głównie za pośrednictwem ruchu ciężarowego. Z uśmiechem wspomina on zresztą najdłuższy wyjazd tego typu, w jakim brał udział na trasie Jarocin – Żywiec, kiedy to zabrał go z drogi kierowca dźwigu. Podróż trwała od wczesnych godzin porannych, aż do nocy, jednak na miejsce bez większych trudności, dotarł. Na ślub chrześniaczki do Słupcy jechał natomiast tirem, a wracał – aż dwoma.

Dziś najchętniej na trasie zatrzymują się mężczyźni, ale nie brakuje i kobiet – są to przy tym osoby, które same korzystały niegdyś z tego typu turystyki.
W latach 1984 – 1986, kiedy pracował w szkole, brał ze sobą na autostop grupę młodzieży i wyruszał „przed siebie”. Wówczas ta forma podróżowania – jak przekonuje Woźniak – stanowiła zamiennik praktyk rolniczych i na dodatek cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród młodych osób.

To, co najbardziej fascynuje go w przemieszczaniu się przygodnie zatrzymanymi samochodami, to jednak nie tylko możliwość zobaczenia nieznanych dotąd terenów, miejsc i zjawisk, ale i ludzi. Jego zdaniem, to swojego rodzaju motywacja do podróżowania autostopem.

– Bardzo często spotykam się z wielką życzliwością i sympatią ze strony tych, którzy mnie zabierają. Chwilami się boję, ale oczywiście nie mogę tego okazać – mówi Andrzej Woźniak – Ostatnio poznałem na autostopie syna Janusza Sławińskiego – naukowca światowej klasy, który zabrał mnie do swojego domu, bym poznał jego ojca. Ten sprezentował mi jedną ze swoich książek, w której zamieścił nawet specjalną dedykację dla mnie. Także na autostopie miałem zaszczyt poznać zmarłą niedawno Wisławę Szymborską. Wyjeżdżając z Zakopanego wraz ze swym sekretarzem, zatrzymała się i serdecznie pozdrowiła – wspomina Woźniak.

Podobnych historii było zresztą bardzo wiele. Podczas pobytu w Bukowinie Tatrzańskiej na Karnawale Góralskim, autostopowicz postanowił wybrać się na Słowację. Przypadek chciał, a może raczej przeznaczenie (Andrzej Woźniak wciąż przekonuje bowiem, że nie wierzy w przypadkowość), iż zabrał go na trasie właściciel fabryki domków góralskich, który zafascynowany postacią Woźniaka – postanowił zabrać go na wycieczkę po Słowacji. Innym razem spotkał Koreańczyka mieszkającego na stałe we Wronkach i prowadzącego firmę cateringową, z którym udało mu się zaprzyjaźnić, a dzięki temu gościć na obchodach koreańskiego Nowego Roku.

– Bawiliśmy się przy muzyce mojego akordeonu prawie do północy. Potem zostałem odwieziony do domu, zaś mój syn otrzymał w prezencie telewizor. Wcześniej mieliśmy tylko taki mały, który stał w kuchni. To było spore zaskoczenie – mówił Andrzej Woźniak.

2 lata temu autostopowicz wybrał się w podróż Szlakiem św. Jakuba. Ze względu na stan zdrowia, w pewnym momencie postanowił skorzystać z autostopu. W Hiszpanii spotkał na trasie Davida, który zabrał go do swojego domu, gdzie zebrała się cała rodzina. Rzecz jasna – bez wspólnych śpiewów przy akordeonie się nie obyło. Później Woźniak zakwaterowany został w hotelu na koszt hiszpańskiej rodziny, otrzymał od niej worek jedzenia oraz bilet do Santiago de Compostella, dzięki czemu mógł wyruszyć w dalszą drogę.

W ciągu wielu takowych wyjazdów zawiązały się zresztą miłe znajomości, a nawet i przyjaźnie. Do dziś Andrzej Woźniak otrzymuje zresztą pocztówki z pozdrowieniami z różnych regionów Polski i nie tylko. Poznane osoby często odwiedzają go również w Bytyniu.

– Na autostopie jestem już rozpoznawalny. Po latach udaje mi się nawet spotykać te same osoby – mówi autostopowicz.

Trudno mu jednak stwierdzić, która podróż okazała się tą najbardziej szczególną.

– Mam duszę dziecka, które lubi się wszystkim zachwycać. Najchętniej wyjeżdżam jednak w góry, gdzie traktują mnie już jak swojego. Są to przede wszystkim Tatry, ale i Sudety – przekonuje Woźniak.

W tym roku zamierza wybrać się autostopem na zlot Świętych Mikołajów do Kopenhagi, a później odbyć podróż na trasie Hiszpania – Portugalia– Afryka. Nie ukrywa, iż w związku z tym szuka towarzysza, który stałby się jego kompanem w tej podróży.

– Mam nadzieję, że będę uprawiał tą formę turystyki do końca życia. Gdyby ktoś mi to zabrał, pewnie usechłbym, jak roślina – mówi stanowczo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Autostop, czyli "podróże za jeden uśmiech" - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto