Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ASF w powiecie chodzieskim: Czy jesteśmy gotowi na zagrożenie i na walkę z chorobą?

Anna Karbowniczak
Anna Karbowniczak
Wirus afrykańskiego pomoru świń jest coraz bliżej Wielkopolski i może wkrótce dotrzeć również do nas. Wojewoda wydał rozporządzenie w sprawie środków zaradczych i zwołał telekonferencję ze starostami wszystkich powiatów. Czy jesteśmy gotowi na walkę z chorobą?

W związku z wykryciem wirusa afrykańskiego pomoru świń u padłego dzika, który został znaleziony niedaleko granic naszego województwa, wojewoda wielkopolski wydał rozporządzenie dotyczące podjęcia środków zaradczych i zwołał w miniony poniedziałek telekonferencję z udziałem starostów wszystkich powiatów. Przedstawiciele Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego omawiali w jej trakcie aktualny zasięg zagrożenia i mówili o działaniach, jakie będą prowadzone w celu zahamowania rozprzestrzeniania się choroby. Na terenie gmin położonych przy granicy z województwem lubuskim odbywać się będzie sanitarny odstrzał dzików i przeszukania lasów w celu znalezienia martwych zwierząt lub ich części. W akcji poszukiwawczej weźmie udział także wojsko. Ponadto na granicy województw leśnicy stawiają ogrodzenie z siatki, które ma uniemożliwić dzikom przemieszczanie się.

Dyskutowali, co robić

W spotkaniu dotyczącym zagrożenia ASF, które miało miejsce w Starostwie Powiatowym w Chodzieży, wzięli udział nie tylko obaj starostowie, ale również przedstawiciele gmin, inspekcji weterynaryjnej, lasów państwowych, straży pożarnej i policji. Wspólnie zastanawiano się, czy w razie wykrycia choroby w naszym powiecie bylibyśmy gotowi na to, aby z nią walczyć.

- To, że wirus prędzej czy później do nas dotrze jest właściwie pewne - przekonywał wicestarosta Julian Hermaszczuk.

Powiatowy inspektor weterynarii w Chodzieży Iwona Juraszek przyznała, że temat od dłuższego czasu spędza jej sen z powiek, bo inspekcja zmaga się z niedoborem pracowników. Już teraz służba weterynaryjna ma pełne ręce roboty przy pobieraniu próbek od zwierząt zabitych w wypadkach komunikacyjnych. Do takich wypadków dochodzi co najmniej kilka razy w tygodniu, a pobrane próbki trzeba każdorazowo zawozić do Poznania lub do Puław.

Sytuacja - jak podkreślali uczestnicy spotkania - jest bardzo poważna. Wielkopolska jest jednym z głównych producentów trzody chlewnej w kraju, a w samym powiecie chodzieskim znajduje się ok. 50 gospodarstw, których hodowanych jest łącznie ok. 39 tysięcy świń. Gdyby w którymś z tych gospodarstw wykryto chorobę, konieczne byłoby uśmiercenie całego stada. Jak mówiła Iwona Juraszek, wyznaczony zostałby także obszar zapowietrzony, który musiałby zostać oznaczony przy pomocy specjalnych tablic.

- Takie tablice już zakupiliśmy. Mamy też specjalne maty dezynfekujące i zapas środków do dezynfekcji - podkreślała Iwona Juraszek.

Większym problemem byłaby organizacja ewentualnych poszukiwań w lasach. Starosta Mirosław Juraszek mówił, że liczy w tej kwestii na pomoc strażaków i policji.

- Mam oczywiście świadomość, że na takie wsparcie moglibyśmy liczyć przez pierwszą dobę, może dwie. Co dalej? Nad tym trzeba się zastanowić - dodał.

Problem ma być omawiany na najbliższym Konwencie Starostów, który odbędzie się w połowie grudnia. Po konwencie w chodzieskim starostwie zostanie zwołane kolejne spotkanie, dotyczące wypracowania konkretnych scenariuszy działania.

- Podobny scenariusz tworzyliśmy kilka lat temu, gdy występowało zagrożenie ptasią grypą. Ustaliliśmy wtedy, kto za co odpowiada i wskazaliśmy konkretne osoby, do których można zadzwonić w danej sytuacji - przypomniał wicestarosta Julian Hermaszczuk.

Czy winne są wyłącznie dziki?

Przede wszystkim na spotkaniu podkreślano jednak, że za rozprzestrzenianie się choroby w głównej mierze odpowiada człowiek.

- Niestety z przestrzeganiem zasad bioasekuracji bywa bardzo różnie... Wśród hodowców drobiu świadomość w tej kwestii jest znacznie większa, niż wśród hodowców trzody - ocenił starosta Mirosław Juraszek.

Powiatowy lekarz weterynarii Iwona Juraszek podkreślała, że choć dziki mogą być nosicielami wirusa, to do chlewni przenoszą go ludzie zajmujący się obsługą zwierząt. Mogą go również przenieść zwierzęta domowe, takie jak psy czy koty. Ponadto może on zostać przeniesiony m.in. za pośrednictwem paszy, z którą miały kontakt zwierzęta wolno żyjące.

Czy rolnicy obawiają się ASF? Oczywiście, a w rozmowach z nimi widać tendencję do zrzucania winy na dziki. Wielu też obawia się, że nie jest w stanie sprostać wymaganiom bioasekuracji.

- Moim głównym kierunkiem hodowli jest bydło, ale zawsze też miałem kilka tuczników na sprzedaż oraz na własny użytek. Teraz, gdy pojawiły się obostrzenia związane z ASF, nie byłem w stanie ich spełnić. Ostatnią świnię sprzedałem w sierpniu - mówi rolnik, który posiada niewielkie gospodarstwo.

Inny z dużo większym potencjałem zrezygnował z hodowli trzody chlewnej kilka lat temu, gdy kolejny raz hodowla ta stała się nieopłacalna. Nie zamierza do niej wracać. Jego gospodarstwo jest zabezpieczone przed ewentualnymi innymi chorobami, posiada maty oraz środki dezynfekujące. Mówi, że rolnik, który zostanie "przyłapany" na nie przestrzeganiu zasad bioasekuracji otrzymuje punkty karne, które przekładają się na obniżkę dopłat unijnych. Można stracić nawet kilka tysięcy złotych.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto