Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedyś stały tu konie, potem autobusy, wkrótce będzie na placu parking

Irena Kuczyńska
Historia Nowego Rynku czyli Placu Powstańców Wielkopolskich jest ciekawa. Kiedyś było tu targowisko, dzieci grały w piłkę. Potem na plac wjechały autobusy PKS. W tym roku plac kupiło miasto. Wkrótce ruszy rewitalizacja. Projekt przewiduje m.in. parking na 90 samochodów

Kiedy wytyczono miejsce pod Plac zwany teraz Powstańców Wielkopolskich, nie wiadomo. Adam Staszak - dyrektor Muzeum Regionalnego w Pleszewie mówi, że na pewno istniał za czasów pruskich. Nazywał się wtedy Noue Markt, co po polsku znaczy Nowy Rynek. Po wojnie zmieniono nazwę placu na Plac Powstańców Wielkopolskich, ale w świadomości pleszewian przez wiele lat funkcjonował on jako Nowy Rynek.
W latach 60. nie był utwardzony. Doskonale pamięta to Krzysztof Szac, który mieszka co prawda przy ul. Daszyńskiego, ale dawniej, kiedy jego dziadek miał jeszcze na Daszyńskiego piekarnię, do posesji Szaców można było dotrzeć też od strony placu. Kiedyś - jak mówi pan Krzysztof, plac dzielił się na dwie części. Pomiędzy nimi biegła skosem jezdnia łącząca ul. Daszyńskiego z ul. Marszewską.

Kiedy się popatrzy na mapkę, którą sporządzono w Muzeum Regionalnym na podstawie tego, co pamiętał Krzysztof Szac, widać, z lewej duży plac, z prawej boisko. Tak, to prawda, 60 lat temu miejsce, gdzie teraz jest pomnik upamiętniający żołnierzy 70 pułku piechoty oraz skwer za nim, był boiskiem, na którym grano w piłkę, w palanta, w tołta.
Dopiero w roku 1964 zlokalizowano tu przy ulicy przystanek PKS z Poznania i do Poznania.
Ponieważ autobusy nie jeździły często, a aut prywatnych było bardzo mało w Pleszewie, dzieciaki mogły się na placu bawić.
W lecie graliśmy tam w piłkę, a w zimie laliśmy wodę, żeby było lodowisko - wspomina Krzysztof Szac. Mówi, że na placu grał w piłkę z Jackiem Rauchutem, Krzysztofem Sroczyńskim, Wojtkiem i Bolkiem Szymaniakami, Jurkiem Kwaśniewskim. Krzysztof Szac pamięta też drugą część placu, za jezdnią. Na nieutwardzonym terenie było targowisko. Na starej pocztówce, którą ma w swoich zbiorach Muzeum Regionalne, widać wozy, konie. To tu prawdopodobnie odbywał się handel. Był też ,,parking’’ dla furmanek. Rolnicy z okolicznych wiosek przyjeżdżali do miasta z warzywami, owocami, kurami.

Było też na placu boisko do palanta. Prawdopodobnie wtedy, kiedy z placu znikali kupujący, sprzedający i furmanki, pojawiały się dzieciaki z kijami i piłkami do palanta. Dojazd do Nowego Rynku był tylko od Marszewskiej, od Daszyńskiego, od Marchlewskiego - teraz Bojanowskiego, od Tyńca. Ulicy Sopałowicza nie było. Została ona wytyczona w miejscu, gdzie dawniej były - co widać z mapki - Ogrody Dąbkiewicza. Ulica została wytyczona w latach 6o., kiedy na Placu Wielkopolskim zbudowano dworzec autobusowy.

Ale o tym za chwilę. Tymczasem popatrzmy na Plac Powstańców Wielkopolskich oczyma kilkuletniego Krzysztofa Szaca. Pamięta, on, że ogród Dąbkiewiczów przylegał do ogrodu państwa Żychskich. Na tej pierzei placu, tam gdzie teraz jest dom i sklep Rusinków mieszkał pan Sikorski, który miał warsztat stolarski i u niego można było zamówić sobie owe tołty do grania. Po tej samej stronie był też domek Świeców, a tam gdzie potem wybudowano budynek dworca autobusowego, była musztardownia. –_ Czasem chodziliśmy naklejać etykietki na słoiki z musztardą , zarabialiśmy w ten sposób na tołty _– wspomina pan Krzysztof.

Obok, w piętrowym budynku, był magazyn zbożowy , a na rogu, tam gdzie Apteka Pod Rumiankiem, dom Marciniaków. Krzysztof Szac pamięta, że to była kamienica mieszkalna, sklepów nie było. Na przeciwległej stronie domy Korzeniewskich, Szadzińskich, Ostachów, na rogu dom Grzybków. Od zachodu plac był zamknięty wspomnianym już ogrodem Dąbkiewicza oraz domem Kubiaka, który, jak pamięta pan Krzysztof, rozwoził węgiel.
Za drogą rozlewnia piwa i oranżady PSS, zwana ,,u Sroczyńskich’’ i ,,handel zbożem u Rauchuta’’. W latach 70. i 80. była tam świetlica dla uczniów dojeżdżających.

Krzysztof Szac pamięta też budkę z piwem oraz przystanki PKS. Potem także kiosk ,,Ruch’’ pana Stanisława Grzesiaka. W roku 1964 z rynku przeniesiono na Plac Powstańców Wielkopolskich dworzec PKS. Najpierw - jak pisze Stanisław Szurek w Roczniku Pleszewskim, ustawiono dwie wiaty dla podróżnych, wykonano pięć stanowisk odjazdowych. W roku 1977, kiedy było 170 odjazdów PKS na dobę, wykupiono posesję pod nr 2, przejęto od Przedsiębiorstwa Przemysłu Terenowego ,,Las’’ Zakład Produkcji Musztardy (odebrany w latach 50. Świecom) i zaczęto budowę pawilonu dworcowego.

W 1980 roku budynek został oddany do użytku. Przebita też została ulica łącząca teren dworca z ul. Kongresu Zjednoczenia - dziś ul. św. Ducha. Wtedy to plac zyskał kolejną nazwę zwyczajową ,,lotnisko’’. Na placu manewrowym stanęły dziesiątki autobusów, którymi pleszewianie dojeżdżali z okolicznych wiosek do miasta do szkoły i do pracy. Stąd kursowały też autobusy do Poznania, Kalisza, Leszna, Zielonej Góry.
W latach 80 pojawił się pomnik żołnierzy 70 pułku piechoty. W 2014 roku zniknęły autobusy, opustoszał budynek dworca, który miasto kupiło razem z placem od kaliskiego PKS. Przed Placem Powstańców Wielkopolskich nowa szansa na nową odsłonę. Pozostanie duch tego miejsca z mieszkańcami. Niektóre rodziny mieszkają tu od wielu lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto