Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnica ocalenia

Krzysztof SMURA
W okresie dwudziestolecia międzywojennego w Rzeczpospolitej dwukrotnie wprowadzano sądy doraźne. Szybkie sądy. Sądy, które skazywały na śmierć. Jak się jednak okazało - zmartwychwstanie po latach nie należało do ...

W okresie dwudziestolecia międzywojennego w Rzeczpospolitej dwukrotnie wprowadzano sądy doraźne. Szybkie sądy. Sądy, które skazywały na śmierć. Jak się jednak okazało - zmartwychwstanie po latach nie należało do rzadkości.

Setki i tysiące ludzi okupujących sądowy gmach przy ulicy 23 lutego były normą. Aresztanckie karety podjeżdżały w asyście konnej policji i tłumów, które wyły i wyciągały głowy do granic wytrzeszczu. Każdy chciał być blisko. A okazja goniła okazję. Międzywojnie nie należało w Wielkopolsce do najspokojniejszych. Afera za aferą, morderstwo za morderstwem i kara za karą. Areną największych spraw był wówczas Poznań. Wejście na salę sądową było marzeniem większości mieszkańców.

Zabić księdza

Wawrzyniec Nowak nie był zwyczajnym zabójcą. Był ideowcem anarchistą. W czasie I wojny służył na froncie wschodnim. W 1917 roku wstąpił do oddziałów Dowbor Muśnickiego. Po ich rozbrojeniu został radzieckim komisarzem. W 1918 roku wrócił do kraju i trafił do aresztu za bolszewizm. Dziwne, ale w 1920 roku znów walczył na froncie w polskich oddziałach. Pod Bobrujskiem trafił do niewoli, a stamtąd na przeszkolenie ,,u towarzyszy’’. Gdy wrócił do kraju nikt się nim nie zainteresował. Mając wolną rękę zaczął prowadzić agitację. Był skazywany za rozboje, kradzieże i oszustwa. W 1938 roku postanowił zabić księdza Streicha, który z ambony krytykował poczynania lubońskich komunistów. I zabił. W kościele. Skazano go na śmierć, ale... No właśnie. W gazetce parafialnej z Lubonia w 1938 roku jest opis egzekucji. Ponoć został powieszony. Piszemy ponoć, bowiem po wojnie byli świadkowie, którzy twierdzili, że przybył do Lubonia razem z armia radziecką. Polski rząd miał go wymienić na polskiego księdza. Jak była prawda?

Szpieg za szpiega?

Podobna historia dotyczy niejakiego Franza Klamke. Młody chłopak z Leszna groszem nie śmierdział, a że miał powiązania z Niemcami mieszkającymi na terenie Polski, więc zaproponował polskiemu wywiadowi, że będzie na nich donosił. W zamian chciał pieniędzy. Wywiad odmówił. Dwukrotnie. Za trzecim razem chłopak bez pytania pojechał do Niemiec zbierać materiały. Złapał go tamtejszy wywiad. Trafił do więzienia. Młodego Franca szybko przefarbowano na właściwy kolor i od tej pory miał szpiegować na rzecz Niemiec. Zgodził się. Akurat powołano go do wojska, więc jego opiekunowie mieli powody do zadowolenia. Zażądali materiałów o jednostce wojskowej. Tu jednak wkroczył polski wywiad, który już wcześniej zapewnił Francowi odpowiedni cień. Chłopak wpadł przy wysyłce materiałów. Sądzony w Poznaniu miał zostać stracony na stokach Fortu VII. Napisał nawet list do swego dowódcy, w którym przepraszał i ostrzegał innych. Franc Klamke w czasie wojny był dowódcą jednego z oddziałów stacjonujących pod Lesznem. Wiek się zgadza, miejsce urodzenia pasuje. Czyżby brat bliźniak?

Z łaski Niemców

Henryka Szuman mieszkała samotnie przy rynku w Swarzędzu. Pod piątką. Mieszkała do 1932 roku. Była córką Henryka, patrioty, polskiego posła i wnuczką niejakiego Panteleona, którego przemówienie sprowokowało do samobójczej śmierci hrabiego Raczyńskiego (podejrzewano go o nepotyzm). Studiowała w Paryżu, malowała. Latem 1932 roku do jej domu zakradł się niejaki Wdowiak. Nie miał skrupułów. Zabił swą ofiarę licząc na zyski. Przeliczył się. Złapano go na gorącym uczynku i skazano na śmierć. Na pogrzeb Henryki przyszło 20 tysięcy ludzi. Rodzinny grobowiec w czasie wojny wysadzono w powietrze. To nie koniec historii. Niektórzy mieszkańcy Swarzędza do dziś pamiętają Wdowiaka jako zagorzałego volksdeutscha, który mścił się na Polakach ,,za swe krzywdy’’. Ponoć kres jego ,,cierpieniom’’ położyć mieli dopiero Rosjanie. Ale dlaczego wcześniej wyroku nie wykonano, tego nie wiadomo. Równie niepewna jest informacja dotycząca jego śmierci.

Śmierć za śmierć

Sądy doraźne wprowadzano w Poznaniu na początku lat dwudziestych i w 1931 roku. Ich cechą szczególną była szybkość działania i wykonywanie wyroków śmierci już następnego dnia po ogłoszeniu. W okresie międzywojnia poznańskie sady skazały na śmierć około 50 osób*. Tylko kilka razy Prezydent RP zdecydował się na prawo łaski i kara została zamieniona na dożywocie.

Ps. Jeśli wiedzielibyście Państwo coś na temat dalszych losów opisanych mężczyzn prosimy o kontakt.
Nasz tel. (061) 860-60-02

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto