Wokanda odwołana z powodu braku możliwości zapewnienia obsługi protokolanta - informacje o takiej treści pojawiają się od poniedziałku na drzwiach wielu sal rozpraw w całym kraju. Wszystko w związku z masowymi zwolnieniami lekarskimi wśród pracowników administracji sądowej, którzy domagają się od ministerstwa podwyżek płac.
W Sądzie Rejonowym w Chodzieży we wtorek nieobecnych było 15 spośród 25 pracowników. W piątek do pracy nie przyszło już 85 procent osób. Choć oficjalnie nie nazywano tego protestem, a większość rozpraw odbywała się zgodnie z harmonogramem, to sędziowie nie ukrywali, że popierają żądania płacowe urzędników sądowych.
Sąd to nie tylko sędziowie
Pracują w sekretariatach sądów, archiwizują akta spraw. To sekretarki, protokolanci czy asystenci sędziów. Obecnie niektórzy z nich, mimo nawet 20-letniego stażu, zarabiają zaledwie 2300 zł brutto miesięcznie. Dlatego domagają się podwyżek o 1000 zł w 2019 roku i o kolejne 500 zł w 2020 roku.
Dotychczasowe rozmowy z Ministerstwem Sprawiedliwości nie przyniosły rezultatu. W poniedziałek duża część pracowników sądów nie pojawiła się w pracy. W całym kraju mówiło się o proteście podobnym do tego, jaki przeprowadzili niedawno policjanci. Od akcji odcięły się jednak związki zawodowe. Również prezes chodzieskiego sądu Piotr Giedrys przekonywał, że o żadnym strajku nie może być mowy, bo wymiar sprawiedliwości nie może strajkować.
- Na razie nie było konieczności odwoływania rozpraw, ale nie ma gwarancji, że to się nie zmieni. Sytuacja jest dynamiczna. Mogą pojawiać się problemy z uzyskaniem informacji z poszczególnych wydziałów, bo część pracowników została przekierowana do obsługi sal sądowych. Za te problemy oczywiście przepraszam - mówił we wtorek Piotr Giedrys.
- Sądy to nie tylko sędziowie, ale też kuratorzy, woźni czy pracownicy sekretariatów. Chciałbym podkreślić, że środowisko sędziowskie popiera ich żądania w sprawie podwyżek - dodaje prezes.
Będzie porozumienie?
W wydziale XVI karnym Sądu Okręgowego w Poznaniu w poniedziałek obecna była tylko kierownik. W sądzie w Krotoszynie do pracy nie przyszło 25 osób i trzeba było odwołać niemal wszystkie rozprawy.
Akcja służb mundurowych, która miała miejsce w październiku i listopadzie, zakończyła się porozumieniem między związkami zawodowymi a szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim. Czy tak samo będzie w przypadku pracowników sądów i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry?
Początków obecnej sytuacji można doszukiwać się w liście, w którym minister dziękował pracownikom sądów za ich trudną pracę i obiecywał wzrost wynagrodzeń o 5 proc. od 2019 roku oraz wypłacenie nagród na święta. Te zapowiedzi, zamiast uspokoić nastroje, tylko je zaostrzyły. Krajowa Rada Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP odpisała ministrowi, że płace w sądownictwie od wielu lat są „zamrożone”, a politycy nie wywiązali się do tej pory z żadnej obietnicy podwyżki.
Zobacz też:
Bez nich nie moglibyśmy żyć, a zarabiają tak mało! Lista najgorzej opłacanych zawodów - zarobki brutto, netto
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?