Trafiliśmy do escape roomu sieci Let Me Out w Poznaniu. W pokoju przy ul. Zamkowej 3/4 czekały na nas zamknięte walizki i szafy, tajemnicze wazony, zdjęcia, telefony i książki. Gdy rozwiązaliśmy jedną zagadkę, ta prowadziła do następnej, następna - do kolejnej. I tak - aż do klucza, który otwiera pokój.
Wytężaliśmy umysły, wspinaliśmy się na wyżyny naszych zdolności intelektualnych i analitycznych. Ambitni - dopiero w ostateczności poprosiliśmy o podpowiedź. Niestety... przegraliśmy z czasem.
- Na dobrą sprawę 15 minut więcej i rozwiązalibyście cały pokój - stwierdziła Marta Roho, nasza przewodniczka po Let Me Out.
Więcej o Let Me Out na Zamkowej w Poznaniu przeczytacie TUTAJ
Let Me Out Poznań - pokój pełen zagadek
A teraz po kolei. Najpierw musieliśmy znaleźć kilka przedmiotów porozrzucanych po całym pokoju. Szukaliśmy pod doniczkami, na parapecie, na szafkach, w szafie, w wersalce i na stoliku.
Znaleźliśmy monety. Odpowiedni układ monet pozwolił na wpisanie kodu i otwarcie nesesera. Tam był wykres, dzięki któremu ułożyliśmy książki. Odpowiedni układ książek pomógł nam dostać się do szafki. W szafce znaleźliśmy zdjęcie, które miało pomóc rozwiązać kolejne zadanie.
Potrzebny był też kluczyk do innej szafki. Znalezione tam przedmioty miały nam pomóc w rozwiązaniu "zagadki z wazonami". Wazony stały w kolejności. Długo głowiliśmy się, do czego służy nieszczęsny patyk w paski. Okazało się, że "poziom zanurzenia" kija w wazonach odpowiadał cyfrom kodu do kolejnej skrytki. Nasza ambicja podupadła. Poprosiliśmy o podpowiedź.
W skrzynce z sudoku trzeba było zsumować liczby. Niestety, jak rasowi humaniści - nie poradziliśmy sobie z tym zadaniem. Gdy patrzyliśmy na narysowane zwierzęta i liczby w sudoku, czas minął.
Było blisko - gdybyśmy znaleźli kod, otworzylibyśmy szafkę, a w szafce znaleźli pułapkę na myszy. Ktoś z nas musiałby włożyć rękę przez mały otwór i nie myśleć o tym, że jakiś zwierz odgryzie mu rękę, oślini albo zrobi cokolwiek innego... W szafce - tam, gdzie wzrok nie sięga - wisiał kluczyk.
Kluczyk otwierał szafę pancerną. Tam znajdowały się kolejne składowe: telefon i jeszcze kilka bajerów. Układ gwiazdek z tarcz trzech telefonów podpowiadał szyfr do sejfu.
I tu miał być koniec zabawy. Radość, smak zwycięstwa, brawa i szacunek na mieście... Nie udało się.
No trudno. Ale bawiliśmy się przednio!
Polecamy!
Redakcja Poznań Nasze Miasto
ZOBACZ TAKŻE:
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?