PLESZEW - Herzlich Willkommen

Widzę tu ,,stare zające’’ i całkiem nowe twarze - tymi słowy Jorg Bensberg – landrat Ammerland powitał pleszewską delegację, która po 10 godzinach jazdy dotarła do stolicy powiatu We-sterstede.

Serdeczność go-spodarzy pozwoliła szybko zapomnieć o zmęczeniu. Gdy-by nie bariera językowa, przynajmniej dla osób, które w szkole uczyły się innego obcego języka, byłoby wszysto prostsze. Chociaż tłumaczki : Iwona Fankulewska, Anja Witen-berg, Agnieszka Osuch, Aleksandra Waliszewska robiły co mogły, aby komunikacja na linii Polacy- Niemcy była dobra. 
Podczas oficjalnej uroczystości 10 - lecia partnerstwa powiatów wymieniono prezenty. Michał Karalus wręczył landratowi witraż wykonany przez Magdę Głoskowską z Chocza oraz statuetkę wykonaną w firmie Spomasz.

Jorg Bensberg odwdzięczył się rzeźbą, której ,,połowa’’ została umieszczona przed starostwem w Wester-stede, druga połowa przed starostwem w Pleszewie. Wykonała ją Iwona Fankulewska. Gospodarze zadbali o to, aby pokazać najciekawsze zakątki ,,landu nad jeziorem Ammer’’. Było więc zwiedzanie szpitala gdzie pacjenci chodzą po szpitalu nie w szlafrokach, ale w swoich ubraniach a po godz. 18 oraz w weekendy lekarze rodzinni też nie przyjmują.
Rocznie w 15 salach operacyjnych przeprowadza się 15 500 zabiegów. Szpitalny oddział ratunkowy przyjmuje 30 000 osób , ambulatoria – 40 000 pacjentów. Szpital zatrudnia 860 osób, obsługuje powiat, w którym mieszka 120 000 osób. W Ammerland spotykaliśmy wielu Polaków.

Najczęściej były to osoby, które wyjechały z Opolszczyzny, z War-mii i Mazur. Pastor Johann Gogolka urodził się przed drugą wojną w Bielsku Białej, po studiach objął parafię ewangelicką na Ma-zurach. Kiedy z 3000 wiernych zostało mu troje, pojechał za nimi do Niemiec. Gogolka przewiduje, że ,,nie miną dwa pokolenia, jak cała zjednoczona Europa będzie mówić po angielsku, tak jak w USA’’. Gogolkę wzruszyło przemówienie Michała Karalusa o tym, że jego rodzice, podobnie jak wielu Polaków w wojnę cierpiało, ale czas przełamywać historyczne bariery i ,,my to właśnie próbujemy robić’’.

Trudno wymienić wszystkie atrakcje, jakie przygotowali niemieccy przyjaciele. Było zwiedzanie uzdrowiska w Bad Zwischenahn, wycieczka rowerowa (14 km) jedną z licznych w powiecie ścieżek, była gra w bosel (bieg za piłeczką na trasie 4 km), wyprawa nad Morze Północne do Carolinensiel, gdzie od 6 rano do 18 jest odpływ i można sobie brodzić po dnie morza. Był cudowny spacer po parku ogrodów a także wieczór w Westerloy – wiosce, która zdobyła tytuł najpiękniejszej wsi w Niemczech. Przepiękne domki obsadzone kwiatami, chodniki, uliczki, mostki – wszystko jak w bajce. Lokalny działacz – radny powiatowy opowiadał o drużynie sportowej, o tym, jak mieszkańcy integrują się w świetlicy zupełnie innej niż nasze wiejskie świetlice. Kominek, pełno starych narzędzi wiejskich, znakomite jadło serwowane przez tamtejsze gospodynie.

Zapytaliśmy Jorga Bensberga o korzyści płynące z przyjaźni zPolakami z powiatu pleszewskiego. – Po pierwsze – radość bycia z innymi ludźmi w tym skomercjalizowanym świecie, po drugie - kontakt z ludźmi, którzy w ciągu 10 lat tyle potrafili zrobić dla swojego kraju bez pomocy ,,bogatego brata’’ ( w domyśle pomoc zachodnich landów niemieckich dla wschodnich), po trzecie – radość z podpatrywania młodych, którzy tak łatwo się zaprzyjaźniają.
Od miejscowych usłyszeliśmy, że ,, Bensberga wybiorą na landrata, nawet jak nie będzie chciał, taki jest dobry’’. – Pewnie siedziała pani koło jakiejś wazeliny, bo ja traktuję pracę jak służbę – odparł skromnie landrat.

Wyjeżdżaliśmy z Ammer-land pełni ciepłych uczuć, z widokiem szkółek pełnych iglaków, rododendronów, które właśnie przekwitają, setek wiatraków energetycznych, które widać było nawet z autostrad oraz ludzi, którzy zrobili wszystko, aby czterodniowy pobyt na ich zie