Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lata licealne, matura i studniówka pół wieku temu

Sona Ishkhanyan
50 lat temu opuściły mury swojej ukochanej szkoły ze świadectwem maturalnym w dłoni. Dziś pragną zebrać cały rocznik, aby się spotkać, powspominać lata młodzieńcze, nauczycieli, dyrekcję.
50 lat temu opuściły mury swojej ukochanej szkoły ze świadectwem maturalnym w dłoni. Dziś pragną zebrać cały rocznik, aby się spotkać, powspominać lata młodzieńcze, nauczycieli, dyrekcję. Arch. pryw.
50 lat temu opuściły mury swojej ukochanej szkoły ze świadectwem maturalnym w dłoni. Dziś pragną zebrać cały rocznik, aby się spotkać, powspominać lata młodzieńcze, nauczycieli, dyrekcję. Najpierw zrobiły to z nami. Sprawdzanie ciepłych majtek, szkoły męskie i żeńskie, podryw na odległość... Nic Wam to nie mówi? Zapraszamy do przeczytania reportażu

Lata licealne, matura i studniówka pół wieku temu
Z końcem maja kończy się gorączkowy okres egzaminów maturalnych. Jednak te lata spędzone w liceum, piękny bal studniówkowy, a nawet stresujący maj - czas zmagań z Maturą, pozostaje w naszej pamięci przez całe życie. Świadczyć o tym może nietypowa wizyta mieszkanek Gniezna w naszej redakcji. Hania Kędzierska oraz Iwona Chuda, dawne uczennice Liceum Ogólnokształcącego na ul. Dąbrówki, początkowo chciały ogłosić fakt, że pragną zorganizować spotkanie swojego rocznika z okazji 50-lecia matury. Zaciekawiona tym, jak wyglądało życie licealistów oraz matura pół wieku temu, postanowiłam porozmawiać.

Dziś dla nas absurdem może się wydawać podział szkół na placówki żeńskie i męskie, sprawdzanie tzw. ciepłych majtek, czy nagana za brak znaczka informującego należność do konkretnej szkoły nie tylko w trakcie lekcji, ale także poza murami szkoły.

-Tamte lata były bardzo skromne. W szkole obowiązywał mundurek, rygor i ogromny szacunek do grona pedagogicznego nie tylko w w murach szkolnych, ale także poza nimi. W niektórych miejscach, czy w określonym czasie, jak np. kino, kawiarnia, poźny wieczór nie wypadało być, a jak już się było to wypatrywaliśmy w stresie czy nie idzie jakiś nauczyciel, któremu trzeba było się wytłumaczyć - na wstępie zaznaczają panie. -Studniówka zabawa na której nie wolno było przyprowadzić swoich chłopców, z resztą wiekszość z nas nie miała swojej pary. Było można jedynie zaprosić jedną klasę chłopców. Bo w naszych rocznikach jeszcze występował podział na klasy żeńskie i męskie, dopiero roczniki po nas mogły być w klasach mieszanych - mówi pani Hanna. -Karą dla np. chłopca było przeniesienie go do żeńskiego liceum. Tak było , kiedy do naszej klasy przenieśli ucznia z męskiego liceum, który wówczas mieścił się w budynku , dziś znanym jako „Medyk”. Przystojny chłopka wśród ponad 30. dziewczyn, wtedy to była dla niego kara, dziś byłoby nagrodą
- żartobliwie dodaje pani Iwona.

-Obowiązywały dość surowe zasady. Pani dyrektor sprawdzała czy mamy ciepłe majtki - wymieniają panie, więc zdziwiona pytam o co dokładnie chodzi? -Zimą jak przychodziłyśmy do szkoły ona stała w progu i każda z nas musiał podnieść spódniczkę i pokazać czy ma ubrane odpowiednio ciepłą bieliznę, czyli takie z nogawkami. Sprawdzała czy numerek z nazwą szkoły jest odpowiednio przypięty, bo zasada było przypinanie na ramieniu i koniecznie na agrafce - wspominają panie. -Jedyną naszą rozrywką po szkole był spacer po Chrobrego - od rogu do rogu. Zwykle to wyglądało tak, że szły dziewczęta, a za nimi klasa męska. Na rogu był zwrot - oni szli pierwsi, my za nimi. Takie były pogaduszki, podrywy na odległość - dodają z uśmiechem.

-W zasadzie to mieliśmy bardzo fajnych nauczycieli. Szczególnie pamiętam sytuacje z jednym nauczycielem, który uczył polskiego. Miał nietypową ksywkę - "Tup", a dlatego, że był inwalidą wojennym miał przestrzelone ramię i był przeraźliwie blady. Pamiętam takie zdarzenie, kiedy przyszedł młody wuefista.Na początku sobie nie radził z dziewczynami, bo różnica wiekowa była niespecjalnie duża i zaczęłyśmy go lekceważyć. Kiedyś na WF-ie ten nauczyciel ustawił poprzeczki i kazał przeskakiwać. Oczywiście nie było chętnych, wszystkie się chciałyśmy wymigać, wtedy przyszedł ten nauczyciel  języka polskiego, nazywam się Nowakowski, miał około 50 lat, kazał ustawić te poprzeczki i sam zaczął przeskakiwać. Tak nam się wstyd zrobiło, że zaczęłyśmy robić to samo. Zawstydził nas, ale to też świadczy o tym, że byłyśmy skłonni do refleksji, że skoro starszy człowiek, inwalida wojenny, podejmuje takie zadanie,to my - młodzi i zdrowi powinniśmy - wspominają panie. Jak dalej wymieniają nie było sal gimnastycznych, uczniowie ćwiczyli na korytarzach,a przy lepszej pogodzie - na dworze. Nie było także pracowni. Jedyne jakie wówczas placówka przy ul. Dąbrówki miała do dyspozycji, to pracownie językowe, które znajdowały się za szkołą - w barakach. -Generalnie wszystkie lekcje odbywały się w jednej klasie. Jeżeli chodzi o języki obce to uczyliśmy się obowiązkowo języka rosyjskiego, ale także angielskiego. Pamiętam, że z języka angielskiego mieliśmy bardzo wymagającego nauczyciela, dzięki czemu dużo się nauczyliśmy. Była bardzo ironiczna, i nie daj Boże, żeby spotkała nas w jakimś miejscu, w którym nie powinniśmy być, w jej mniemaniu - na przykład: przed kinem, czy w kawiarence,  na drugi dzień trzeba było napisać opowiadanie, co tam robiliśmy, co obejrzeliśmy, czego się nauczyliśmy, z kolei jeżeli spotkała nas w parku to trzeba było napisać o przyrodzie. Więc jak na tamte czasy, to nasza klasa języka angielskiego znała bardzo dobrze, bo wspomnieć należy, że w tamtych czasach ten angielski nie wydawał się bardzo potrzebny, rzadko się wyjeżdżało, tym samym się nie korzystało, z kolei rosyjski był lekceważony i nielubiany - twierdzą.

Jeżeli chodzi o naukę w liceum to jak zaznaczają nasze rozmówczyni, w tamtych czasach była taka elitarność w nim. Jeżeli dziś wyznacznikiem elitarności są pieniądze to w tamtych czasach była wiedza. -Rodzice posiadali porównywalne zarobki, dzieci ubierały się podobnie, dlatego myśmy się snobowali przeczytaną lekturą, słuchaniem określonych przebojów. Był więc podział między uczniami liceum, a innymi szkołami. Dziewczyny z liceum nie zadawały się z dziewczynami zawodówki - twierdzą panie.

-Matura z kolei wyglądała tak, że zdawaliśmy obowiązkowo matematykę, język polski oraz język obcy i dodatkowo wybrany przez siebie przedmiot. Można było uzyskać zwolnienie z ustnego pod warunkiem bardzo dobrej oceny z części pisemnej - mówią. - Paradoksalnie dzisiaj jest większy rygor na samej maturze. Dochodzi czasem do absurdalnych sytuacji. Sama pracuje w szkole i pamiętam sytuację kiedy koleżance, która siedziała w komisji zadzwonił telefon i z nerwów wyrzuciła torebkę przez okno, bo w każdej chwili mogła być przez uczniów osądzone, że dzwonek rozproszył ich uwagę - mówi pani Hanna. -Natomiast my byłyśmy mocno męczeni w trakcie roku szkolnego, który z resztą dzielił się na 4 semestry. Mieliśmy bardzo solidną naukę. Można było być zapytanym na ostatniej lekcji, z pierwszej lekcji czyli nie obowiązywała zasada odpowiedź z trzech ostatnich lekcji. W roku maturalnym chodziło się na powtórki obecność na których była obowiązkowa. Nauczyciel wówczas obserwował nasze zaangażowanie i widział poziom naszej wiedzy, dlatego Matura była bardziej życzliwa. Często dyskretnie pomagali i przymykali oczy kiedy pomagaliśmy nawzajem - dodają na koniec .

Absolwenci tego rocznika mogą się skontaktować z paniami w celu ustalenia szczegółów spotkania. Tel. 604257398

Zobacz także: Gniezno: uroczyste otwarcie rajdu konnego szlakiem bojowym 3./17. Pułku Ułanów Wielkopolskich im. Króla Bolesława Chrobrego

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto