Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kopernika 4 - trzy dziewczyny, które chcą zmieniać miasto!

Robert Poczekaj
Kopernika 4 to stowarzyszenie pomysłowych i przebojowych kobiet. Milena, Agnieszka i Karolina chcą ożywić osiedle Kopernika w Szamotułach, chcą zmieniać miasto

Kopernika 4

Osiedle Kopernika jest jednym z największych w Szamotułach. W lokalach usługowych spółdzielni mieszkaniowej przez lata prowadzono rozmaitą działalność. Była tu apteka, rzeźnik, drogeria, sklep sportowy. Dziś pozostał tylko spożywczak. Mimo to lokale tętnią życiem. Niecałe 3 lata temu młoda, odważna Karolina Zbąska postawiła wszystko na jedną kartę i otwarła tu pierwszy w mieście prywatny żłobek „Cypisek. Rok później przebojowa Milena Kolat - Rzepecka za sprawą warsztatu rękodzielniczego Niepowtarzalna Kartka, w którym zaczęła pracować, nadała temu miejscu artystycznego wyrazu. W miniony poniedziałek natomiast Agnieszka Wespa wystartowała z restauracją rodzinną Samo Dobro, w której można nie tylko smacznie i zdrowo zjeść, ale również kreatywnie spędzić czas. Porcje dobra rozdawane są tutaj z przyjemnością. Dziewczyny najpierw połączył wspólny adres - Kopernika 4, a potem chęć skumulowania sił, które następnie przełożyć można na twórcze i obywatelskie działania...

Co to tak naprawdę jest Kopernika 4?
Milena: To wspaniały adres, który połączył trzy zupełnie różne od siebie kobiety (śmiech). Ale tak naprawdę...
Karolina: ... to stowarzyszenie, wspólna idea. Pomysł na powołanie Kopernika 4 wziął się z chęci połączenia sił. Ja zaczynałam tu pierwsza, po roku pojawiła się Milena, teraz dołączyła Agnieszka. Stwierdziłyśmy, że może warto byłoby w jakiś sposób wymienić się, czy raczej wymieszać klientami, dotrzeć do większej liczby mieszkańców.
Milena: Ale nie tylko o to chodziło. Najpierw to rzeczywiście była idea połączenia sił w związku z działalnościami, które prowadzimy, czy – jak w moim przypadku – z działalnościami, z którymi jesteśmy związane, bo ja akurat pracuję u męża. Druga strona medalu natomiast to działalność społeczna, w którą cała nasza trójka mocno się angażuje. Dzięki temu potrafimy dostrzec pewne braki, potrzeby – to, na jakich obszarach w mieście warto byłoby popracować. A my pracować chcemy – chcemy aktywizować innych mieszkańców, w szczególności osoby zamieszkałe na osiedlu Kopernika, chcemy motywować ich do działania! I tak naprawdę właśnie tego dotyczy stowarzyszenie.
Agnieszka: W tym wszystkim, co chciałybyśmy tutaj zrobić najważniejsza jest chyba ta płaszczyzna aktywizacji społecznej – aktywizacji mieszkańców osiedla. Pragniemy wyjść do nich z ciekawą propozycją na spędzenie czasu wolnego, chcemy wyjść do dzieci, by np. w wakacje, jeśli nigdzie nie wyjeżdżają, nie spędząły czasu tylko na dworze biegając bez celu. Chcemy pokazać, że są też inne możliwości rozwoju. Założenie stowarzyszenia, które będzie mogło pozyskiwać jakieś środki – mieć budżet na realizację naszych pomysłów, wydawało się rzeczą oczywistą, konieczną, potrzebną.
Milena: Dokładnie tak. Bo jeśli występujemy jako stowarzyszenie, to jasne, że mamy większe możliwości. To taki klucz otwierający nowe furtki, które prowadzą do działań niekoniecznie przynoszących dochód dla nas, ale za to do działań nowych, ciekawych, wnoszących nową wartość, jakąś świeżość.
Karolina: Generalnie trudno w jednym zdaniu określić, czym jest – będzie Kopernika 4 i skąd wziął się pomysł na założenie stowarzyszenia. Myślę, że wpływ na to miało wiele czynników. Milena np. często podkreślała, że wiele dzieciaków z tej części miasta, z osiedla, nie dociera na warsztaty do Szamotulskiego Ośrodka Kultury. Powstała Niepowtarzalna Kartka i pewna luka się wypełniła. Każda z nas zapełnia jakąś inną. Wspólnie możemy powoływać do życia nowe inicjatywy, które będą trafiać do szerokiego grona odbiorców.
Milena: Poza tym, niekiedy te duże imprezy plenerowe w mieście organizowane są daleko od osiedla. Dzień dziecka spółdzielni mieszkaniowej odbywa się np. na drugim końcu miasta – przy ulicy Sportowej. Wiem, że wielu rodzinom trudno tam dotrzeć. My chcemy wychodzić takim problemom naprzeciw. Przecież mamy na Kopernika spory teren i możliwości do organizowania rozmaitych imprez plenerowych, spółdzielnia natomiast jest otwarta na współpracę. Więc dlaczego nie?

Pewnie macie już jakieś pierwsze pomysły...
Karolina: Milena wspominała przed chwilą dzień dziecka. Planujemy wielką fetę z tej okazji, ale będzie to impreza adresowana nie tylko do dzieci, lecz propozycja dla każdego, bez względu na wiek. Dzieckiem jest się przecież do końca życia. To będzie wydarzenie plenerowe z masą atrakcji, ale na razie jest za wcześnie, by mówić o szczegółach.
Agnieszka: Pierwsza, nazwijmy to, pozaimprezowa inicjatywa, wyszła natomiast od Mileny, która zaproponowała, żebyśmy postarały się o montaż progu zwalniającego na ulicy Kopernika przebiegającej tuż obok osiedla.

Ideą Kopernika 4 jest zatem coś więcej niż organizacja zajęć artystycznych, imprez itd.
Milena: Trudno to jednoznacznie określić, bo jeśli powiem, że chcemy robić wszystko to tak, jakbyśmy nie wiedziały za co się chwycić. Generalnie, zarówno poprzez małe, jak i duże zadania chcemy działać na rzecz mieszkańców osiedla i najbliższej okolicy. Nie zamykamy się absolutnie na nikogo i myślę, że to będzie jednym z naszych atutów.
Agnieszka: Chcemy po prostu ożywić tę część Szamotuł. Jeśli ludzie wychodzą z domów, to zazwyczaj jadą do centrum, bo są przekonani, że tutaj nic się nie dzieje. My natomiast będziemy próbować dać im o sobie znać – o tej wielkiej energii, która nas wypełnia. Osobiście chciałabym też, aby Kopernika 4 było takim centrum informacji. W mieście bardzo dużo się dzieje, ale ta komunikacja niekiedy zawodzi, wszystkiego jest za dużo i człowiek nie ma szansy, by skorzystać ze wszystkiego, albo zwyczajnie o wielu rzeczach nie wie. Tutaj natomiast otrzyma kompleksową informację na zasadzie: nudzi mi się, przyjadę na Kopernika, zobaczę czy coś się dzieje, a może akurat tutaj będzie się coś działo. To miejsce ma się kojarzyć z różnymi projektami.

Chociaż każda z Was zajmuje się czymś innym, to wspólnie tworzycie coś nowego, a płaszczyzny, na których działacie mogą się łączyć. Wychodzimy ze żłobka od Karoliny, idziemy na kawę i ciacho do Agnieszki, a potem jeszcze na jakieś warsztaty do Mileny...
Karolina: Albo można „odstawić” dziecko do żłobka, starszaka do Mileny i przyjść wreszcie na kawę do Agnieszki.
Agnieszka: Albo po całym dniu pracy przyjść zjeść coś ciepłego z dzieckiem i poczekać na warsztaty u Mileny.
Milena: Docelowo to ma być właśnie takie miejsce, żeby każdy – i to malutkie dziecko i nieco starsze i rodzice, dziadkowie, znaleźli coś dla siebie.

Nie sądzicie, że trudno dziś aktywizować ludzi? Mnie się niekiedy zdaje, że trzeba stanąć na głowie, by wyciągnąć ich z domu...
Karolina: Tych, którzy i tak są nastawieni na „nie”, do niczego nie przekonamy. Ja jednak widzę po sobie, że działania innych inspirują. Ktoś coś robi, ja myślę sobie: nie chce mi się, ale bez sensu jest siedzieć w domu, więc wpadnę gdzieś tam i coś porobię z innymi. Nasze działania z pewnością trafią do tych, którzy nie mają problemu ze znalezieniem pomysłu na wypełnienie swojego wolnego czasu. To są po prostu osoby, które wiedzą czego chcą. Podkreślę jednak, że to nie będzie tak, że będziemy wyskakiwać z lodówki. Nie mamy aż tyle czasu, by nie wiadomo co tutaj robić, na dodatek codziennie. Planujemy jednak cykliczne imprezy, czy też warsztaty, by ludzie mieli świadomość, że zwyczajnie jesteśmy tu dla nich, że można do nas uderzyć z jakimś pomysłem i że możemy ruszyć razem po fundusze na określone działanie.
Milena: My tak naprawdę poznałyśmy się przez Fundację Varietae i jej pomysły. Organizując drugą czy trzecią edycję Baby Targu Fundacja rzuciła hasło: kto się do nas przyłączy? Proszę sobie wyobrazić, że odezwała się spora grupa chętnych do współpracy. W naszym przypadku może być podobnie, a przynajmniej ja gorąco w to wierzę. Robimy np. jakąś imprezę, wychodzi całkiem dobrze, więc przy kolejnej edycji rzucamy hasło: kto nam pomoże? Przypuszczam, że nie zostałybyśmy same.

Kopernika 4, to trzy pomysłowe babki. Panować będzie tutaj zatem kobiecy klimat?
Milena: Raczej rodzinny, ale nie chodzi o to, żeby zamykać się np. na matki z dziećmi. Szukamy takich rozwiązań, w które wpisywałaby się młodzież i mogłaby tutaj się odnaleźć, bo – nie czarujmy się - to duży problem, by zainteresować czymś nastolatków, odciągnąć ich od komputerów i komórek. Chętnie połączyłybyśmy też siły z seniorami. Oni zazwyczaj mają sporo czasu wolnego i mogliby nam go poświęcić.

Załóżmy, że w klatce B pod numerem 3 mieszkają Państwo Kowalscy. Dzieci już dorosłe, oni na emeryturze. Co takiego możecie im zaproponować?
Milena: W moim przypadku to na pewno warsztaty rękodzielnicze. Z seniorami jednak jest podobny problem, co z młodzieżą – trudno ich do czegoś namówić. Często spotykam się z takimi stwierdzeniami: nie, proszę pani, ja już tego nie potrafię. Ci, którzy są aktywni, to sami znajdują sobie przestrzenie, w których się odnajdują – chodzą na koncerty, są członkami stowarzyszeń, mają swoje zajęcia. Problem w przekonaniu do działania tych, którzy siedzą sobie w domu i panuje u nich stagnacja. Nie mamy jeszcze gotowego pomysłu na to. W głowie siedzi wiele rzeczy. Wymyśliłam sobie np., że skoro mamy wśród znajomych fajne muzykujące osoby, to można by latem zorganizować w niedziele jakieś koncerty. Czyli ni z tego ni z owego na osiedlu rozkłada się kwartet smyczkowy i zaczyna grać. To taki pomysł, który może być pretekstem do rozmów, kolejnych pomysłów na działania, czy imprezy. Kiedy przychodzą do mnie mieszkańcy np. zamówić kartkę na urodziny, to często zaczynamy rozmawiać na zupełnie inne tematy, często dotyczące osiedla, jak ten próg zwalniający. Chciałabym zatem szukać pretekstów do spotkań. Po pierwsze dlatego, by wyciągnąć ludzi z domów, aby mogli spotkać się na osiedlu, ale nie tylko w drodze do sklepu, a po drugie po to, żeby podczas rozmów dowiadywać się jakie są ich potrzeby - tej konkretnej pani Krysi, czy pana Zdzisia.
Na osiedlu jest chyba sporo rzeczy, którymi można byłoby się zająć...
Milena: Bardzo chciałybyśmy zadbać o zieleń osiedlową. Ona i tak jest zadbana, bo działa tutaj ekipa sprzątająca, a na dodatek sami mieszkańcy angażują się w jej utrzymanie, ale my myślimy, by w inny sposób ugryźć ten temat. Fajnym pomysłem byłoby stworzenie bardziej rozbudowanego skalniaczka, czy jakiegoś ogródka, do którego np. dzieci ze żłobka mogłyby wychodzić i poznawać rośliny, czy wykonywać jakieś proste prace. W tym temacie na pewno będziemy działać. Leroy Merlin prowadzi program „Dzieciaki sadzeniaki”. Przedstawiciele firmy przyjadą niedługo na Baby Targ, będziemy rozmawiać i być może udałoby się to działanie w osiedlowej przestrzeni zrealizować. Wiele jest pomysłów, ale wszystko musimy dopracować. Na przykład Dzień dziecka – mamy zaklepaną datę, wstępnie parę atrakcji, ale dużo pracy jeszcze przed nami. W połowie roku rusza też program Miasta i Gminy Szamotuły związany z rewitalizacją miejskiej przestrzeni. Będziemy to obserwować i gdy tylko pojawi się taka możliwość, spróbujemy sięgnąć po środki zewnętrzne, by zrobić coś ciekawego na Kopernika.
A dziś np. wpadł mi do głowy pomysł, żeby latem zorganizować warsztaty rysunku z trzema różnymi instruktorami, dla każdego. Wśród moich znajomych nawet są takie osoby, które choć potrafią, to dawno nie rysowały, a taka forma może ich zmobiliować – będę mieć instruktora, to usiądę i pomaluję.

W Szamotułach nie jesteście już anonimowymi osobami. Widać Was na imprezach, same przyznajecie, że angażujecie się w wiele społecznych projektów. Stowarzyszenie to kolejna rzecz, którą trzeba wpisać do kalendarza, a przecież jesteście przede wszystkim matkami, żonami. Dacie radę? I czy nie obawiacie się porażki?
Karolina: Myślę, że wszystkie jesteśmy nastawione na to, żeby rezygnować raczej z tych zewnętrznych rzeczy, a mobilizować się tutaj, na Kopernika. Na razie próbujemy. Aga, która tydzień temu otworzyła Samo Dobro musi się mocno ustabilizować. W zasadzie wszystkie cały czas się stabilizujemy (śmiech).
Milena: Ale razem jest łatwiej. Ja na początku byłam zdana sama na siebie w Warsztacie, teraz jest krąg osób, które mnie wspierają. Mamy zajęcia, których nie prowadzę już tylko ja, ale ktoś inny. Dzięki temu mogę poświęcić czas na jakieś nowe rzeczy, pomysły.
Karolina: Wymieniamy się i pracownikami i pomysłami i siłami często. To takie ogólne wsparcie
Agnieszka: Poza tym, to wszystko łączy się w którymś miejscu. Nasze działania, choć są różne, to jednak przenikają się nawzajem.
Milena: Angażujemy się też w takie projekty, jak np. Baby Targ, gdzie to nie jest sobota spędzana poza domem bez rodziny, bo nasze dzieci i mężowie i tak tam będą i zaangażują się w imprezę lub po prostu na niej się pojawią. To jednak fakt, że musimy zwracać uwagę na to, by łączyć kilka rzeczy. Jak coś organizujemy to nie po to, żeby odsuwać się od rodziny, tylko żeby razem z bliskimi spędzać czas.

Agnieszka: Działamy i zobaczymy. Gdybanie na zasadzie: nie wyjdzie mi, na nic się zdaje. Trzeba ruszyć i spróbować.
Milena:W Szamotułach niestety jest takie myślenie, że na nic nowego tu nie ma miejsca, że tutaj „sprzeda się” tylko piwo i disco polo. A tak przecież wcale nie jest, czego świetnym przykładem może być Festiwal UFO. Okazuje się, że mieszkańcy chcą czegoś więcej. I my postaramy się to więcej im dać. Czekamy na wiosnę, na lato. Wtedy będziemy mogły pozwolić sobie na zrobienie otwartych imprez. W tej chwili zorganizowanie imprezy bez zapisów na zasadzie: zapraszamy wszystkich, może spowodować sytuację, w której lokalowo nie będziemy w stanie przyjąć jakiejś grupy. Te nasze lokale niby są duże, ale żeby w sposób ciekawy coś zorganizować, maksymalnie możemy przyjąć 20 osób. A w plenerze to inna bajka. Mamy nawet namiot, który wspólnie zakupiłyśmy w zeszłym roku, by móc razem pokazywać się w plenerze. To chyba właśnie wtedy zaczęłyśmy kombinować ze stowarzyszeniem, a więc wychodzi na to, że wszystko zaczęło się od tego czerwonego namiotu. Rok temu pojechałyśmy z Karoliną (bo Agnieszka akurat nie mogła) na Święto Dyni do Gąsaw, by przeprowadzić tam bezpłatne warsztaty. Wyszło całkiem fajnie. Od czasu do czasu możemy zatem rozstawiać nasz namiot w plenerze i zobaczyć kogo przyciągnie. Gdybyśmy robiły takie otwarte inicjatywy, to za pierwszym razem przyjdzie pewnie 5 osób, ale potem te 5 osób przekaże innym, że było ciekawie i np. za tydzień szykuje się kolejna impreza. Na Dni Szamotuł na pewno wspólnie się pokażemy.

W gruncie rzeczy mogłybyście rywalizować...
Milena: Jest tak duże zapotrzebowanie, że np. u mnie w marcu i kwietniu nie ma już wolnych terminów na imprezy urodzinowe. Jak ktoś teraz dzwoni, podaję numer do Agnieszki, bo taką samą imprezę można zrobić u niej. Ponieważ jest takie duże zainteresowanie, możemy się spokojnie dzielić klientami. Myślę, że w ten sposób uzyskamy więcej. Ale działamy na siebie również motywująco. Agnieszka ma np. nowy lokal, gdzie jest pięknie, więc ja też muszę podnosić standardy u siebie (śmiech).
Agnieszka: To głównie jest współpraca i przyjaźń. To powoduje, że w jakiś sposób się motywujemy i popychamy do przodu, gdy którąś z nas opuszczają siły.
Karolina: Bo to wszystko nie wzięło się przecież od czerwonego namiotu, teraz mi się przypomniało!
Milena: Od narzekania?
Karolina: Tak! Przyszłam kiedyś do Mileny, wypompowana całkowicie i zaczęłyśmy narzekać, jak to jest fatalnie i źle. Pogadałyśmy, pomogło. Dajemy sobie siłę. Dzięki stowarzyszeniu natomiast możemy dać trochę tej siły innym.
Milena: My też rozwijamy się poprzez wchodzenie w nowe projekty – stawiamy sobie coraz wyżej poprzeczkę. Gdybym ja teraz skupiła się na robieniu warsztatów czysto komercyjnie, wpadłabym pewnie w pułapkę. Na końcu miałabym tylko pieniądze, a to do niczego nie prowadzi. Może lepiej mieć tę ideę, jako punkt, do którego się dąży, niż samą kasę.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto