Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kazachstan zostawili bez żalu. Zawsze wiedzieli, że ich Ojczyzną jest Polska.

Bożena Wolska
Zofia Farfurowska (Sofiya Farfurovskaya) oraz jej syn Anatolly i synowa Nina, to nowi mieszkańcy Chodzieży. Są repatriantami z Kazachstanu, ich przodkowie zostali tam deportowani w 1936 roku z Ukrainy.

Lato rodzina Farfurowskich spędziła jeszcze w Kazachstanie, we wrześniu spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do walizek - po 30 kilogramów każda, jak to do samolotu, i wyruszyli do Polski. Są repatriantami, ale nie jechali w ciemno... Jechali do swojej Ojczyzny, gdzie już wcześniej urządzać się zaczęła ich rodzina: córka i wnuczka z zięciem , siostra i szwagierka z rodziną, oraz inni bliscy, którzy od kilu a nawet kilkunastu lat przecierają szlaki w Polsce.
Przyznają, że nie zawsze było kolorowo. Ba, początki były bardzo trudne, a szczególnie doskwierał brak pracy. Jak mówią, teraz z tym jest znacznie lepiej.

Deportacja

Historia szystkich repatriantów z Kazachstanu jest bardzo podobna.
Ich przodkowie - dziadkowie, pradziadkowie, prapradziadkowie - mieszkali na Ukrainie, w części należącej do ZSRR. Żyli normalnie.Jak to w wielokulturowym społeczeństwie bywało różnie: raz z sąsiadami był spokój, to znowu pojawiały się narodowe niesnaski... Aż zaczęło się prawdziwe piekło. Stalin postanowił wyczyścić przygraniczne tereny z ,,obcych”.
W 1936 roku zaczęła się wielka deportacja Polaków i Niemców. zaczęły się zsyłki całych rodzin. Nikt z rodziny Farfurowskich nie pamięta zdarzeń - najstarsza z nich Zofia, urodziła się w 1940 roku już w Kazachstanie. Znają dzieje jedynie z opowieści, a teraz poznają rozmiar zdarzeń na podstawie różnych opracowań.

Byle przetrwać zimę z Bożą Pomocą...

Zofia Farfurowska opowiada tak: - Moja rodzina została deportowana 20 września 1936 roku. Cała wieś została spakowana i wywieziona na gołe stepy. Dookoła nie było nic.
- Było coraz chłodniej, a wokół nie było nawet najskromniejszej budowli, gdzie można by przeczekać zimę... Ludzie przeżywali wielką rozpacz, zaczęli kopać darń i lepić ziemianki. Z gliny kleili piece, w których palili słomą, piołunem, który rósł tam na dwa metry, rąbanym w wiązki i odchodami kóz. Trudno sobie wyobrazić jak przeżyli te pierwsze zimy, które są tam przerażająco srogie; zawsze jest dużo śniegu, a mrozy sięgają 40-40 stopni. Niestety, nie wszystkim udało się przeżyć, tym bardziej, że na pomoc lekarza nikt nie mógł liczyć. Ludzie umierali głównie starzy i dzieci, ocaleli tylko najsilniejsi...
Zofia Farfurtowska mówi, że dużą pomoc, w tych pierwszych latach, Polakom nieśli Kazachowie, którzy okazali się miłymi ludźmi. A przede wszystkim, Polakom otuchy dodawała wiara, gdyż tam, na zesłaniu, zawsze byli blisko Boga.
- Ludzie przetrwali z Bożą pomocą - opowiada seniorka rodziny. - Najpierw gromadzili się w domach, zamykali drzwi i okna i się modlili. Później w tajemnicy przed władzami zaczął przyjeżdżać ksiądz, odprawiał msze i chrzścił dzieci... Taka była tam tradycja: nasze babcie zabierały nasze mamy na modlitwy, mamy zabierały nas... Bóg był z nami zawsze. Teraz w Czakłowie mamy piękny murowany kościół.
Ludzie są silni. Przetrwali pierwszą zimę, drugą, trzecią... Z biegiem czasu przywykli, dostosowali się do warunków, a warunki zaczęli dopasowywać do siebie. Pracowali w kołchozach, dzieci się kształciły, zaczęły wyjeżdżać do miast... Na przełomie lat 80 i 90 zaczął się exodus z Kazachstanu...
Jako pierwsi Kazachstan opuścili Niemcy. Wyjechali wszyscy, poza tymi którzy sami zdecydowali się zostać - około 5 procent. W latach 90. zaczęły się również powroty Polaków do Ojczyzny, ale nie były one tak oczywiste i szybkie jak w przypadku Niemców.
Oczekiwanie od złożenia dokumentów do wyjazdu bywa bardzo długie, przeciąga się nawet do kilkunastu lat! Obecnie funkcjonuje rządowy program pomocowy, który ma przyczynić się do poprawy statystyk i ułatwiać repatriantom start w kraju, obejmuje obecnie nie tylko samych repatriantów, ale również ich małżonków. Wprowadzono nowe formy wsparcia finansowego repatriantów oraz gmin, które godzą się przygotować mieszkania. Choć pieniędzy jest więcej, nie są nieograniczone.
Rodzina Farfurowskich od złożenia dokumentów do wyjazdu czekała 1,5 roku. Wszystko przebiegło tak szybko i sprawnie, gdyż ich rodzina mieszkająca już w Polsce ,,wydeptywała” ścieżki i organizowała dokumenty.

Nie będą tęsknić
Dzisiaj są już spokojni. Siedzimy przy pysznej herbacie i domowym pysznym cieście, rozmawiamy niespiesznie. O różnicach w klimacie Polski i Kazachstanu, o potrawach tam i tutaj, zwyczajach...
Czy będą tęsknić?
Już podczas pierwszej wizyty (tej oficjalnej z burmistrzami) mówili, że zostawili w Kazachstanie wszystko bez żalu.
- Tylko żal tych, co zostali na cmentarzu - mówiła wtedy Zofia Farfurowska. Bo teraz ich najbliższa, żyjąca rodzina jest cała w Polsce. W Polsce podoba jej się wszystko: pogoda, ulice, sklepy i kościół świętego Floriana. Brakuje jej trochę koleżanek, ale jest pewna, że i tutaj wkrótce znajdzie krąg znajomych.
Nina Farfurowska trochę martwi się, że nie mogła ze sobą zabrać całego dobytku, nie da się spakować ,,życia” w 30-kilogramową walizkę.
- Reszta jest w kartonach u znajomych - mówi.
Czy pojadą kiedyś jeszcze do Kazachstanu, w odwiedziny? Nie wykluczają. Teraz jest nawet bezpośredni samolot do stolicy Astany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto