Sąd Okręgowy w Sieradzu oddalił apelację Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Perzyny w Kaliszu od wyroku Sądu Rejonowego z listopada 2013 r. To oznacza, że rozwiązanie umowy o pracę przez dyrektora szpitala Wojciecha Grzelaka z ordynatorem Oddziału Kardiologicznego dr. n. med. Januszem Tarchalskim było niezgodne z prawem. Sąd przyznał byłemu ordynatorowi odszkodowanie i obciążył szpital kosztami procesu.
Sprawa ma swój początek na przełomie 2011 i 2012 roku, kiedy to szpital wypowiedział Tarchalskiemu umowę o pracę. Dyr. Grzelak zarzucił ordynatorowi kardiologii m.in. utratę zaufania, niespełnianie jego oczekiwań w zakresie organizacji pracy w pracowni hemodynamiki, co doprowadziło do zaburzeń w jej funkcjonowaniu, a także działanie w porozumieniu lekarzami w zakresie niemożliwych do spełnienia żądań podwyższenia wynagrodzeń. Szczególnie ta ostatnia kwestia była podnoszona medialnie przez dyrekcję szpitala.
Janusz Tarchalski, znany kardiolog, wygrał proces z kaliskim szpitalem
Problem kaliskiej kardiologii podjęty został m.in. podczas sesji sejmiku wielkopolskiego, kiedy to radny, członek komisji zdrowia Jan Mosiński bronił Tarchalskiego i jego współpracowników, a za problemy oddziału i szpitala winił dyr. Grzelaka. Wypowiadający się w imieniu placówki rzecznik Paweł Gawroński potwierdził wysokie kompetencje Tarchalskiego, ale jednocześnie stwierdził, że "w pewnym momencie kariery pieniądze przesłoniły mu dobro pacjenta". A Urząd Marszałkowski, jako organ założycielski szpitala, nadal miał do Grzelaka pełne zaufanie.
Według Tarchalskiego kwestia większych wynagrodzeń dla lekarzy w żaden sposób go nie dotyczyła, bowiem kontrakty z nimi negocjuje dyrektor szpitala. On sam zaś nie miał żadnych żądań finansowych.
- Dyrektor Grzelak m.in. ustami swojego rzecznika twierdził co innego, ale myślę, że te kwestie staną się podstawą innego postępowania sądowego - mówi dr Janusz Tarchalski, obecnie ordynator kardiologii w Ostrowie.
Jego zdaniem, co potwierdza sąd, przyczyny wypowiedzenia podane przez dyrektora były nieprawdziwe, pozorne i stanowiły próbę obejścia przepisów prawa. Sprawą zwolnienia zajmowały się sądy w Sieradzu, bowiem z jej rozstrzygania wyłączyli się wszyscy sędziowie Sądu Rejonowego w Kaliszu. Według Tarchalskiego ostateczne rozstrzygnięcie po dwóch latach dowodzi, że żarna sprawiedliwości mielą wolno, ale i tak należy dochodzić swoich racji.
- Można mi zarzucić wszystko, ale to nie, że źle prowadziłem ten oddział - podkreśla.
Przypomnijmy, że spędził on w kaliskiej placówce 22 lata, najpierw u boku ówczesnego ordynatora dr. Ryszarda Turkiewicza, a potem jako szef kardiologii. W tym czasie rozwijał oddział, który stał się jednym z najlepiej zorganizowanych w kraju. Otwarcie nowej pracowni hemodynamiki władze Kalisza uznały za wydarzenie roku 2003 w mieście. Trzy lata potem Tarchalski otrzymał tytuł Zasłużonego dla Miasta Kalisza.
- Kalisz miał tę pracownię jako jeden z pierwszych ośrodków nieakademickich. Potem były całodobowe dyżury zawałowe, trzeci, najwyższy stopień referencyjności oddziału - wylicza dr Janusz Tarchalski. - Zawsze byłem wolnomyślicielem, co się dyrekcji nie bardzo podobało, więc skorzystała z pierwszej nadarzającej się sposobności, żeby mnie zwolnić i zdyskredytować.
Były szef kardiologii chętnie przypomina odczytywany niedawno w kościołach fragment ewangelii św. Marka: "Uderzę pasterza, a rozproszą się owce." Razem z nim ze szpitala odeszło bowiem kilkoro lekarzy, którzy teraz znajdują pracę u byłego szefa, tyle że w Ostrowie.
- Oczywiście da się sztuki uzupełnić, ale uważam, że lekarz lekarzowi nierówny. To świetni, doświadczeni specjaliści - podkreśla dr Tarchalski, który wygrał konkurs w Ostrowie w czerwcu ubiegłym roku, w sierpniu podpisał umowę o pracę, a potem zajął się pomocą w organizacji oddziału na nowym miejscu.
Przez półtora roku był bezrobotny, ale twierdzi, że na brak zajęć nie narzekał. Zrobił w tym czasie kolejną, czwartą specjalizację z angiologii, która zajmuje się rozpoznaniem i leczeniem chorób naczyń krwionośnych i limfatycznych.
Leczeniem w Ostrowie Janusz Tarchalski zajmuje się od końca stycznia, więc to relatywnie krótki okres i cały czas jest na etapie poznawania pracowników. Jest jednak dobrej myśli, także dlatego, że tu mieszka i tu właśnie zdobywał pierwsze szlify lekarskie ponad 30 lat temu. Potrzeby ostrowskiej kardiologii są ogromne, bo obsługuje nie tylko powiat ostrowski, ale także w dużej mierze sąsiednie. Na szczęście oddział ma także duże możliwości, a ordynator uważa, że jego atutem jest zarówno personel, jak i najnowocześniejszy sprzęt.
Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?