Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno: wizyta duszpasterska. Jaka jest?

Sona Ishkhanyan
Dawid Stube/Fotostube
Czy kolędę traktujemy jako autentyczną wizytę duszpasterską, dzięki której możemy bliżej poznać naszych kapłanów, czy raczej jest to dla nas przymus wynikający z tradycji osadzonej w religii?

Gniezno: wizyta duszpasterska. Jaka jest?

Rozpoczął się okres wizyt duszpasterskich. Popularna kolęda od zawsze budzi wiele emocji. . Bo czym jest kolęda i jak ją rozumieć? Czy rozumiemy ją jako bliższe poznanie parafian przez księdza (połączone z modlitwą i poświęceniem domu), czy też jako zwykłą kontrolę połączoną z popularną „kopertą”? Okazuje się, że i tak, i tak...

- Wszystko zależy od tego, na jakiego księdza się trafi w danym roku. Co roku przyjmuję kolędę i mam różne doświadczenia. Czasem bywało miło, bo można było spokojnie się pomodlić , pogawędzić, wypić herbatę, niekiedy czuło się nerwową atmosferę, bo np. padło jakieś niekomfortowe pytanie. Jednak nigdy nie zrezygnuję z przyjmowania księdza, bo to element naszej tradycji, naszej wiary, a ja uważam, że mimo wszystko należy dbać o takie wartości - mówi pani Grażyna mieszkająca w centrum miasta.

- Pochodzę z tradycyjnej rodziny i mieszkałam przez wiele lat w małej wiosce blisko Gniezna. Obecnie od kilku lat mam własną rodzinę i mieszkam w Gnieźnie. Mam więc pogląd na dwie różne formy - twierdzi pani Hanna należąca do parafii św. Trójcy w Gnieźnie. - W małych wioskach, gdzie jest zazwyczaj mała społeczność, księża mają więcej czasu dla swoich parafian, ale też bardziej znają te rodziny. Po modlitwie zazwyczaj chwilę usiądzie, spokojnie porozmawia z członkami rodziny, a przez to, że bardziej się znają, jest większe zaufanie do księdza i rozmowa bardziej się klei. Natomiast w mieście, mam wrażenie, że to wszystko odbywa się w nerwowej atmosferze. Ksiądz się spieszy, bo ma o wiele więcej rodzin do odwiedzania. Ta rozmowa jest szybka, często sztuczna, wymuszona. A przez to, że często księża nie znają tych rodzin, których wciąż przybywa w mieście, nie ma takiego wzajemnego zaufania. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. - dodaje.

Zgodnie z kościelną tradycją, ksiądz przychodzi, aby pobłogosławić mieszkanie oraz pomodlić się wspólnie ze swoimi parafianami. Wiele osób odbiera to jednak jako swoistą „kontrolę”. Księża zapisują bowiem w swoich księgach, kto przyjął kolędę, a kto nie. Często również notują inne informacje, które wyjdą w trakcie rozmowy z domownikami. Według Kościoła, kartoteki są jednak konieczne ze względu na sprawne administrowanie daną parafią. Jak zapewniają sami duchowni, dostęp do tych danych mają tylko księża i nie znajduje się tam nic, co mogłoby być odbierane jako intymne szczegóły z życia rodziny. A co sądzą o tym gnieźnianie?

- Przestaliśmy przyjmować kolędę, kiedy ksiądz zadał mi pytanie: „Jesteście już 3 lata w związku małżeńskim, a kiedy dziecko?”. Nie miałam ochoty odpowiadać, bo uważam, że jest to indywidualna sprawa naszej rodziny; co więcej takie pytanie ingeruje w naszą sferę intymną. Mam świadomość, że są to pojedyncze przypadki. Ja akurat trafiłam na taki i nie ukrywam, że nie widzę sensu wizyt, kiedy to mam się spowiadać z mojego życia prywatnego - mówi jedna z naszych mieszkanek, która woli zostać anonimowa.

Najwięcej sporów budzi jednak słynna „koperta”. Jak zapewniają księża, datki nie są żadnym wymogiem. Z drugiej jednak strony, wielu uważa, że brak pieniędzy może być źle odebrany. - Muszę przyznać, że w czasach, kiedy jeszcze mieszkałam na wiosce, kilka razy spotkałam się z plotkami ludzi, bo po kolędzie ludzie zawsze dyskutują „kto ile dał, albo nie dał”, że ksiądz, znając sytuację finansową rodziny nie wziął koperty. W mieście trudno mi jest powiedzieć, czy dochodzi do takich sytuacji. Moi rodzice zawsze dawali 50 zł, my jako młoda rodzina, nie mając zbyt bogatego budżetu dajemy 20 zł.- mówi pani Hanna.

- Nie zastanawiam się kto ile daje, ja w kopertę wkładam tyle, na ile mnie stać, w granicach 20-40 zł dodaje pani Małgosia. - Przyjęłam taką granicę, że co roku daję 30 zł i po 5 zł dla ministrantów- dodaje pan i Anna. - Nie wiem czy bym się odważyła przyjąć księdza i nie dać koperty, jeżeli bym nie miała akurat finansów. Prędzej bym zgasiła światła i udawała, że nie ma nas w domu - twierdzi z kolei pani Basia. Pytaliśmy wielu gnieźnian o to, ile pieniędzy wkładali lub włożą w tym roku do kopert. Najpopularniejsza kwota, jaka padała to 30 zł i po 2 zł dla ministrantów. Granica oscyluje wokół kwot od 20 zł do 50 zł. Najwyższa suma, którą zadeklarował jeden z parafian to 80 zł plus po 10 zł dla ministrantów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto