Drużyna Domer znów na Runmageddonie. Mimo mrozu i śniegu, wzięli udział w ekstremalnym biegu

Drużyna Domeru to miłośnicy wypraw rowerowych, ale i ekstremalnych biegów. W tym roku sezon rozpoczęli mimo niskich temperatur i śniegu. Runmageddon odbywał się w Józefowie koło Legionowa. Było zimno, ślisko i wszędzie leżał śnieg, ale to nie przeszkodziło drużynie wystartować. Już rano byli pod Warszawą, gdzie czekała na nich trasa pełna niespodzianek. Droga miała zaledwie 6 km - to najkrótszy z możliwych odcinków - jednak prowadziła przez zamarznięte stawy, lasy i wzniesienia. Po drodze nie zabrakło również przeszkód i pułapek. Organizatorzy, mimo mrozu, nie pominęli tych wodnych. W połowie trasy na biegaczy czekała pierwsza wodna przeszkoda - duży kontener z wodą z lodem. - Tym razem tylko do kolan, ale po wyjściu nogi odmawiały posłuszeństwa - podkreśla Tomasz Kosmala. Jednak zawodnicy Domeru nieustępliwie biegli dalej ku kolejnym przeszkodom. Pod koniec zmierzyli się z najgorszym w tych warunkach, Indiana Jones’em, jest to skok na linie do głębokiej i zimnej wody. Jednak nikt nie odpuścił, wszyscy po kolei wskakiwali zanurzając się po sam czubek głowy. Dalej czekały na nich kolejne ściany, liny i zasieki. Przed metą spotkali jeszcze jak zwykle drużynę rugbystów. Gdy dotarli na metę, nikt już nie myślał o zmęczeniu i zimnie. Na wszystkich twarzach gościła radość i przede wszystkim duma, że razem ukończyli ten morderczy bieg.

Po za tym sezon 2016 zakończył się niemałym sukcesem teamu. Pod koniec roku w księgarniach pojawiła się książka Jaro Bienieckiego, twórcy Runmageddonu. Postanowił on spisać swoje przeżycia i opowiedzieć o tym jak powstał ten bieg. Do tego przedsięwzięcia zaprosił także samych uczestników biegu - także zawodników Domeru. Ich historia o tym jak znaleźli się na trasach Runmageddonu otwiera cały cykl opowiadań innych uczestników.

Więcej, między innymi o tegorocznych planach drużyny Domer, przeczytasz w dzisiejszym numerze "Gazety Pleszewskiej".