Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alina Kłos z Łabiszynka zakończyła rowerową wyprawę dookoła Polski

Paweł Brzeźniak
Paweł Brzeźniak
Wideo
od 16 lat
6 czerwca mieszkanka Łabiszynka - Alina Kłos postanowiła przejechać rowerem dookoła Polski. Po ponad dwóch miesiącach, pełnych przygód i zwiedzania, mieszkanka gminy Gniezno wróciła do domu.

To nie jest pierwsza taka wyprawa Pani Aliny. Na rowerze odwiedziła już Mazury, jechała do Katowic czy nad morze.
Teraz miała do pokonania blisko 3 tysiące kilometrów i dała radę!

Dziennie swoim rowerem pokonywała trasę od 80-100 km. Na początku odwiedziła m.in. Bydgoszcz, Grudziądz czy Szubin. Tradycyjnie podczas wizyt w większych miastach szła z wizytą do tamtejszych włodarzy, robiąc pamiątkowe zdjęcie.

Mieszkanka Łabiszynka dotarła do Sandomierza, zwiedziła Muzeum Ojca Mateusza. Stamtąd pojechała do Mielca, a następnie zatrzymała się w Nowym Sączu. Kolejnym punktem na mapie była Męcina, gdzie właściciele Gospodarstwa Agroturystycznego "Pod Sośliną" niesamowicie ugościli panią Alinę, która miała okazję pierwszy raz pojeździć konn. Natomiast w miejscowości Padew Narodowa włodarze zabrali mieszkankę gminy do Muzeum Ignacego Łukasiewicza, które czeka na oficjalne otwarcie.

- Powiem szczerze, że ręce i nogi nie bolą, pupa czasami bolała - wiadoma rzecz, bo od siedzenia. Jestem ogromnie uradowana i szczęśliwa. Jechałam na zwykłym, miejskim rowerze, który jest pożyteczny. Po drodze spotkałam wielu wspaniałych ludzi, którzy byli wyrozumiali. Mamy wspaniałą młodzież. Na Suwalszczyźnie, kiedy miałam imieniny, to złożyli mi życzenia. Otrzymuję mnóstwo wiadomości, ale nie miałam czasu na nie odpisywać. Najtrudniej było w Beskidach i na Podkarpaciu, bo tam są górki, pagórki i wzniesienia. Ale i to da się pokonać! Kiedy szłam pod górkę, to czułam się, jakbym szła w górach z plecakiem

- mówi Alina Kłos, która docenia wsparcie swoich dzieci. Jej córka załatwiała noclegi w różnych miejscach w Polsce.

Rowerzystka podkreśla, że niewielki strach odczuwała tylko jadąc w okolicach Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie można spotkać żubry i łosie. Pani Alina pokonywała trasę przez 60 dni, ale 67 dni była poza domem - wszystko przez złą pogodę.

Nie zabrakło przygód, jak chociażby przebita dętka, którą pani Alina złapała w drodze z Zielonej Góry do Szczecina. Bezinteresowną pomoc rowerzystka otrzymała w gminie Deszczno, gdzie została na dwie doby, a właściciel LOCUS noclegi postanowił naprawić jej rower. Wcześniej pani Alina odwiedziła Zieloną Górę, Świebodzin czy Międzyrzecz.

W każdym miejscu Pani Alina napotykała na przesympatycznych ludzi, pełnych życzliwości, co dawało jej motywację na kolejną podróż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto